Wydarzenia Bielsko-Biała Cieszyn Żywiec Sucha Beskidzka Wadowice Oświęcim

Groza na stokach

Statystyki goprowców pęcznieją od ciągle dopisywanych zdarzeń. Od początku sezonu zimowego w Beskidach doszło już do ponad 1500 wypadków! Tylko w jeden z zimowych weekendów, 11-12 lutego, ratownicy interweniowali na stokach 119 razy. Dlaczego tak się dzieje?

Paradoksalnie jednym z powodów jest zima, która nie szczędzi dobrych warunków śniegowych, co zachęca narciarzy, by spędzać na stokach jak najwięcej czasu. A sami narciarze niestety nie zawsze potrafią bezpiecznie i rozważnie korzystać z tras. Często zapominają, że nie są sami, łamiąc zasady narciarskiego kodeksu.

– Ta zima daje w kość, jeżeli chodzi o liczbę interwencji. Na każdym dyżurze jadę najmniej kilka razy do poszkodowanych – mówi Jan Śliwka, zawodowy ratownik górski, pełniący służbę na Czantorii. – Musimy przerwać. Mam zgłoszenie wypadku na dolnej stacji – rzuca do słuchawki telefonu, gdy rozmawiamy 21 lutego. – Młody człowiek zapomniał, że trasa się kończy i rozpędzony uderzył w barierki obok budynku kasy biletowej. Nic groźnego się nie stało. Jest trochę poobijany – dopowiada pół godziny później po zakończonej akcji.

Na samej Czantorii było tej zimy około 70 zdarzeń. – Najczęściej narciarze i snowboardziści najeżdżają jeden na drugiego. Niekiedy niegroźnie wyglądająca sytuacja kończy się urazem kręgosłupa. Kilka takich osób zaopatrywałem i zwoziłem do karetki. W zeszłą niedzielę na tak zwanym „Esie” zderzyło się aż sześciu narciarzy. Trochę się posiniaczyli. Ludzie zapominają, że nie jeżdżą sami. To jest największy grzeszek – podkreśla doświadczony ustroński ratownik.

Do różnych urazów, często bardzo poważnych, dochodzi nie tylko na skutek niedostatecznego przygotowania narciarzy, ale również wtedy, kiedy górę nad rozsądkiem bierze brawura. Tragicznym przykładem jest wypadek, który wydarzył się 21 stycznia na jednym ze stoków w Wiśle Malince. Wypadł tam z trasy 20-letni mieszkaniec Chojnic. Znaleźli go inni narciarze. Mimo natychmiastowej akcji ratunkowej i transportu do szpitala helikopterem medycznym, młody człowiek zmarł na skutek uderzenia w bryły zlodowaciałego śniegu. Nie uratował go nawet kask… Tydzień później na Cieńkowie kobieta poszkodowana w jednym z ośmiu wypadków również wymagała szybkiego transportu do szpitala. Ratownicy stwierdzili u niej uszkodzenie miednicy oraz kręgosłupa. Po udzieleniu pomocy, przekazali kobietę Zespołowi Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Była to turystka z Ukrainy.

Goprowcy podpowiadają, żeby zrezygnować z jazdy po czerwonej lub czarnej trasie, jeżeli jesteśmy na stoku po dłuższej przerwie. Lepie wprawić się na trasach łatwiejszych. Apelują zarazem o ostrożną i bezpieczną jazdę, dostosowaną do warunków pogodowych oraz ruchu na danym stoku. Przed wybraniem się w góry dobrze poznać dekalog FIS, w którym zawarte są zasady zachowania na stoku. Ten dekalog dla narciarza jest tak samo ważny, jak kodeks ruchu drogowego dla kierowcy. Ratownicy ponadto przypominają, że dzieci poniżej 16. roku życia muszą posiadać kask. Sprawą oczywistą jest zakaz jazdy po spożyciu alkoholu.

Pomocny w górach jest numer ratunkowy 601 100 300 lub aplikacja „Ratunek”, którą można łatwo pobrać na telefon komórkowy. W przypadku używania „apki”, dyżurny ratownik odbierający zgłoszenie będzie wiedział, w którym dokładnie miejscu jesteśmy.

 

google_news