Wydarzenia Bielsko-Biała Cieszyn Żywiec Sucha Beskidzka Wadowice Oświęcim

Jajko droższe od… kury

Ceny jajek rosną w zastraszającym tempie. W niektórych miejscach za jajko trzeba zapłacić nawet 1,2 złotego. Klienci kupują więc na zapas, co powoduje, że czasami w sklepach widzimy… puste półki.

– Obeszłam cały hipermarket w poszukiwaniu jajek. Myślałam, że zmienili lokalizację. Jednak okazało się, że jajek po prostu zabrakło. Pierwszy raz spotkałam się z taką sytuacją w dużym sklepie – opowiada czytelniczka „beskidzkiej24”. – Okazuje się, że ludzie robią zapasy, bo boją się, że ceny jajek jeszcze podskoczą – dodaje.

Kłopoty z płynnością

Problemy z dostawami mają przede wszystkim duże sklepy sieciowe – hipermarkety i dyskonty. Borykają się bowiem z problemem płynności dostaw. – W znacznej większości spośród ponad 2750 naszych placówek w całym kraju, jajka w tej chwili są dostępne w sprzedaży, a czasowe ograniczenia dostępności tego produktu mogą dotyczyć jedynie pojedynczych sklepów. Oczywiście na bieżąco monitorujemy stan zapasów i wspólnie z dostawcami podejmujemy działania, mające na celu zapewnienie pełnej dostępności jaj we wszystkich sklepach Biedronka – poinformowali „beskidzką24” pracownicy biura prasowego Jeronimo Martins Polska. Sprawdzili także, jak problem wygląda na Podbeskidziu. – Jaja są dostępne praktycznie we wszystkich sklepach w regionie – twierdzą.

Ceny jajek w sklepach i na targowiskach wahają się od 50 groszy do 1,1 złotego. – Od lat kupuję od gospodarza jajka po 70 groszy. I nie podniósł ceny. Ale… już mi ich prawie nie sprzedaje. Niby kury mu się słabo niosą, ale podejrzewam, że znalazł kogoś, kto zaproponował mu więcej – opowiada czytelnik. – Jajka zacząłem więc kupować na targu, ale ceny mogą przyprawić o zawrót głowy. Kobieta ze wsi za jajka od kur z wolnego wybiegu życzy sobie od 80 groszy do 1,2 złotego – dodaje.

Są tygodnie, jak ten na początku listopada, że cena jajek szybuje w górę o dziesięć procent. Rok temu były tańsze o około 50 procent. Wedle ostatnich danych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, zakłady pakujące sprzedawały jajka od 43 groszy za najmniejsze do 62 groszy za największe. Doszło do takiego paradoksu, że jajko wprawdzie nie jest mądrzejsze od kury, ale od niej… droższe. Bo – w przeliczeniu na kilogramy – jajko właśnie okazało się droższe od kurczęcia. Co więcej, jak ostrzegają specjaliści od rynku rolnego, ceny będą tylko rosnąć, a apogeum podwyżek czeka nas przed Świętami Bożego Narodzenia.

Złoty okres

Wzrost cen w Polsce wynika z problemów na rynkach w zachodniej Europie, a szczególnie w Niemczech, Belgii, Holandii i Włoszech. Tam jajka zdrożały już o sto procent. Wszystko dlatego, że tamtejsi producenci nie są w stanie zaspokoić popytu po tym, gdy zamknięto ich fermy po wykryciu w jajkach niebezpiecznego fipronilu – środka owadobójczego. Stosowali go nielegalnie do zwalczania pcheł czy wszy. – Wielcy producenci z Polski mają teraz złoty okres. Mogą sprzedawać jajka na zachód dużo drożej niż w Polsce i w każdej ilości. Konkurencja załatwiła się sama. Tym samym redukują dostawy wewnątrz kraju. A przecież to najwięksi producenci zaopatrują duże sieci handlowe, które teraz świecą pustymi półkami. W mniejszych sklepach takiego problemu nie ma – analizuje lokalny producent jajek, który woli zachować anonimowość. – Ja jestem stosunkowo małym producentem, ale też muszę się dostosować do rynku i dawać wyższe ceny. Najbardziej cieszy mnie to, że jajka schodzą na pniu i nie leżą już w magazynie po dwa tygodnie. Biorąc pod uwagę skalę mojej działalności, nie zbijam jednak na tym kokosów – dodaje. Ale, jak sam przyznaje, w porównaniu z zeszłym rokiem jajka sprzedaje drożej o około… sto procent. – Zastrzegam jednak, że ceny na rynku nie dyktują producenci, ale ci, którzy jajkami handlują.

google_news