Bielsko-Biała Kultura i rozrywka

Jedyny taki festiwal. Jazzowa Jesień to powiew wolności i nieskrępowanych poszukiwań

Koncert „Stańko na Głos” (na zdjęciach) był iście wybuchową mieszanką. Świetny pomysł i takaż reżyseria, muzyka Tomasza Stańko, głos tego nieodżałowanego trębacza, a także energia i kunszt młodych muzyków z Bielska-Białej – Kasi Pietrzko i Jana Pieniążka, wspieranych przez wielkie postacie polskiej sceny – wszystko to złożyło się na sukces nowego projektu. Zdjęcia: LUCJUSZ CYKARSKI, BIELSKIE CENTRUM KULTURY

Nieskrępowana wolność artystyczna, moc poszukiwań, różnorodności i skrajności – taka właśnie miała być jubileuszowa Jazzowa Jesień i nie były to czcze zapowiedzi. Festiwal Bielskiego Centrum Kultury to jedno z najodważniejszych tego typu przedsięwzięć w Polsce, gdzie fanów przyciągają nie tylko znane nazwiska, ale też właśnie zaskakujące projekty i możliwość eksploracji zupełnie nieoczywistych światów.

Kasia Pietrzko.

Od 17 do 20 listopada w Bielskim Centrum Kultury melomani uczestniczyli w 20. edycji Jazzowej Jesieni. Mimo bardzo ambitnego programu, wymagającego od publiczności otwartości i wrażliwości, ta tłumnie wypełniła piękną salę centrum im. Marii Koterbskiej.

Jan Pieniążek.

Festiwal zainaugurował koncert Tomasz Dąbrowski & Istnienia Poszczególne. Trębacz podziękował Annie Stańko, szefowej artystycznej Jazzowej Jesieni, która przywitała melomanów ze sceny BCK, za możliwość gry na trąbce Tomasza Stańko, współtwórcy a dziś patrona festiwalu. – To było bardzo dobre, mocne i wręcz soczyste granie. Piękne były wszystkie nawiązania do spuścizny Tomasza Stańko – usłyszeliśmy od jednego z fanów.

Maciej Obara i Paweł Stachowiak.

Zupełną zmianę nastroju spowodował Bobo Stenson, szwedzki pianista i legenda ECM-u, który miło wspominał współpracę z Tomaszem Stańko. Członkowie jego tria się pochorowali, ale ten przykry fakt spowodował tylko, że słuchacze mogli się skupić wyłącznie na grze solisty. Tenże wręcz zaczarował publiczność swoją naturalnością, a przede wszystkim kunsztem i zebrał owacje na stojąco.

Najbardziej zaskakującym i budzącym najwięcej emocji i dyskusji był koncert Marcina Maseckiego. W pierwszej części, wraz z Grzegorzem Tarwidem, zaprezentowali swoją aranżację renesansowej mszy wykonanej na instrumentach elektronicznych. W drugiej wzięty pianista, wraz z Lutosławski Quartet i sopranistką Anną Lobedan, odkryli mistrzowską delikatność muzyki Arvo Pärta, kojąc zmysły słuchaczy.

Po paru chwilach rozbrzmiał już jazz – raz melancholijny i jesienny, raz precyzyjny i żywiołowy – w wykonaniu składu jednego z ulubieńców bielskiej publiczności – trębacza Avishaia Cohena.

Magiczny i pełen wrażeń był również sobotni wieczór. Na festiwalowej scenie pojawił się Nik Bärtsch’s z formacją Mobile. Elektryzująca, wręcz tantryczna muzyka inspirowana japońską kulturą pokazała, że granice jazzu przesunęły się na terytoria zarezerwowane niegdyś dla całkiem innych muzycznych gatunków.

Jeszcze bardziej udowodnił to drugi z koncertów. Dla publiczności zagrał Royal String Quartet, którego występ tchnął w jazzowe klimaty bielskiego festiwalu coś z ducha – można by rzec – Warszawskiej Jesieni. Muzycy w fenomenalnym sposób wykonali utwory Pawła Mykietyna, a sam kompozytor – gościnnie – w jednym z utworów zasiadł osobiście za fortepianem.

Chyba niewielu fanów wiedziało, czego się można spodziewać po finale 20. Jazzowej Jesieni, gdy zapowiedziano koncert, będący połączeniem słuchowiska z muzyką Tomasza Stańko. Koncert „Stańko na Głos” to nie tylko twórcze rozwinięcie muzyki mistrza, ale też doskonale z nią zgrane fragmenty wywiadów, które z artystą przeprowadził Tomasz Michałowski. Była to piękna okazja, by w sali BCK ponownie usłyszeć głos patrona festiwalu, słynącego z barwnych, celnych i bezkompromisowych wypowiedzi. Wielkie owacje zebrali też rzecz jasna muzycy, na czele z bielszczanami, którzy zagrali wręcz po mistrzowsku – pianistką Kasią Pietrzko i perkusistą Janem Pieniążkiem. Na scenie mieli pierwszorzędne towarzystwo – czołowego polskiego saksofonisty Macieja Obary, basisty Pawła Stachowiaka i Macieja Golińskiego (sampler).

Jak mówi Małgorzata Chełchowska-Rak, koncert „Stańko na Głos” był najlepszym przykładem wyjątkowości bielskiego festiwalu, który odważnie poszukuje nowych dróg, a swoim gościom gwarantuje wysłuchanie nietuzinkowych projektów, jakich nie ma nigdzie indziej. – Już zaczynamy pracę na przyszłoroczną edycją. W dalszym ciągu chcemy tworzyć festiwal i rozwijać go w ten sposób, by stał się jednym z najciekawszych takich przedsięwzięć w naszym kraju – zapewnia dyrektor BCK.

google_news