Bielsko-Biała Cieszyn Kultura i rozrywka Żywiec

Kiedyś w Koniakowie. Góralka i młody hrabia

Fot. Krzysztof Marciniuk

Na samym skraju Koniakowa znajduje się wzgórze Koczy Zamek (847 m n.p.m.). Turyści, którzy odkryją to miejsce, są zachwyceni przepiękną panoramą górską. Przy bardzo dobrej pogodzie można nawet zobaczyć szczyty Tatr.

Nazwa wzgórza nie brzmi swojsko. Stanowi pamiątkę po dawnym właścicielu, którym był węgierski hrabia Kotschy. Opuścił on podobno rodzinne strony, kiedy pokłócił się z ojcem, który próbował namówić go do ożenku z bogatą, ale nie grzeszącą urodą szlachcianką. Jak wieść niesie, pod koniec XVII wieku młody hrabia ku­pił ten teren od żywieckich Habsburgów i wybudował na wzgórzu zamek.

Wedle opowiadań górali, młodzieniec znalazł ukojenie w ramionach ślicznej Jadwiżki, góralki spod pobliskiej Ochodzitej, z przysiółka Legiery. Niebawem młodzi pobrali się. Niestety, ojciec nie dał za wygra­ną. Jego słudzy donieśli, gdzie żyje hrabia. Wtedy z Węgier przybył oddział hajduków z zadaniem porwania hrabiego. I tak też się stało. Biedna Jadwiżka płakała nocami i dniami, aż z tej wielkiej tęsknoty umarła. W miejscach, gdzie roniła łzy, wyrosły dorodne kwiaty, które miejscowi górale nazwali jej imieniem. A zamek spalił się. Podobno jeszcze dzisiaj w pochmurne noce, razem z szumem wiatru niesie się tutaj żałosne łkanie i zawodzenie…

Ta piękna legenda zachęca do wejścia na Koczy Zamek, by podziwiać naprawdę wspaniałe widoki. Od zachodu widać beskidzkie szczyty Łysej Góry i Trawnego oraz pasmo Ropicy, a także częścio­wo zasłonięte pasmo Czantorii i garb baraniogórski. Dalej wzrok sięga po dolinę Kamesznicy i wschodni fragment Beskidu Małego. Przy pięknej pogodzie hen, hen zarysowują się Tatry, nie mó­wiąc o szczytach Pilska czy Wielkiej Raczy.

Niemal w centrum wzgórza, na początku lat 90. minionego wieku, odsłonięto krzyż – pomnik, po­święcony pamięci poległych i pomordowanych w walce o wolność Ojczvznv w latach 1939-1956.

Do wzniesienia dojedziemy z centrum Koniakowa. U podnóża wzgórza zosta­wiamy auto na parkingu i pokonujemy pie­chotą raptem kilkusetmetrowy odcinek. Można też spróbować dojechać autobusem, bo obok parkingu jest końcowy przystanek.

google_news