Wydarzenia Bielsko-Biała

Nie wszyscy policjanci otrzymują emeryturę. Psy są traktowane niczym zużyty sprzęt

Dariusz Popadyniec z zasłużonym Aresem, który spędza emeryturę w domu swojego przewodnika. Zdjęcia: Marcin Kałuski

W Polsce pies służb mundurowych, gdy nie uzyska corocznego atestu, jest wycofywany ze służby. Bezduszny system traktuje go jak rzecz, a ściśle – środek przymusu bezpośredniego, taki jak pałka czy gaz pieprzowy, i nie łoży pieniędzy na jego leczenie ani karmienie na „emeryturze”. Psy nie zostają same dzięki prawdziwym pasjonatom – swoim przewodnikom, którzy nie wyobrażają sobie rozłąki z wiernym partnerem. Tak jest też w Bielsku-Białej.

Policyjne psy to prawdziwa czworonożna elita. Wybierane są z najlepszych hodowli. Muszą mieć najlepsze geny i cechy psychofizyczne, które będą gwarantować ich rozwój. Po zakupie psy podlegają swego rodzaju gwarancji – jeśli w trakcie szkolenia okaże się, że miały jakąś wadę ukrytą, wracają do hodowcy. Jak przybliżają w Centrum Szkolenia Policji, najliczniejszą kategorię zwierząt tresowanych w Zakładzie Kynologii Policyjnej w Sułkowicach stanowią psy patrolowo-tropiące. Psy te podczas wykonywanej służby patrolowej, obok oddziaływania prewencyjnego, mogą być wykorzystywane podczas imprez masowych i zgromadzeń, przeszukania terenu i pomieszczeń, pościgu czy zasadzki. Stanowią pomoc przy interwencjach, zatrzymywaniu, pilnowaniu, doprowadzaniu i konwojowaniu osób. Mogą być również wykorzystywane do tropienia śladów ludzi. Psy patrolowe przygotowane są do działań prewencyjnych, a psy tropiące nabywają umiejętność tropienia na miejscu zdarzeń oraz przeszukują teren w celu odnalezienia osoby zaginionej.

Do zadań specjalnych

Kolejną ważną grupę stanowią psy do zadań specjalnych, które w obliczu rosnącej przestępczości związanej z przemytem i handlem narkotykami oraz aktami terroru tresowane są do wyszukiwania zapachów narkotyków lub materiałów wybuchowych. W zakładzie tresowane są również psy do wyszukiwania zapachu zwłok ludzkich na lądzie i w wodzie oraz psy do identyfikacji śladów zapachowych ludzi. Najwięcej jest owczarków niemieckich i belgijskich.

Szkolenie trwa około pół roku i już na tym etapie psy są szkolone pod okiem policjanta-przewodnika,z którym będą później służyć – jeśli pozostaną zdrowe – przez osiem-dziesięć lat.

Dragon, następca Aresa, służący w bielskiej policji pod okiem Dariusza Popadyńca.

Psy służące w Komendzie Miejskiej Policji w Bielsku-Białej mają teraz wymarzone warunki, gdyż w nowym budynku jest część wydzielona specjalne dla nich. Składa się na nią przede wszystkim szesnaście boksów i trawiasty wybieg. Przewodnicy z Bielska-Białej i ich psy służą w rozmaitych akcjach głównie na terenie miasta oraz powiatów bielskiego, cieszyńskiego i pszczyńskiego, ale muszą być w każdej chwili gotowi, aby ruszyć do pracy na terenie całego województwa, choćby w rejonie Częstochowy. Dzieje się tak dlatego, że psów policyjnych jest coraz mniej. Niegdyś w województwie śląskim służyło ich około 180, a dziś nieco ponad 30. Nie oznacza to jednak, że psy powoli będą wycofywane ze służby, bowiem w wielu sytuacjach są wręcz niezastąpione – pomagają złapać przestępców i ratować życie zaginionych.

Niezastąpione

Na naszych łamach opisywaliśmy już sukcesy starszego aspiranta Dariusza Popadyńca, który przez jedenaście lat służył z owczarkiem niemieckim Aresem. Wielokrotnie wykonywał najtrudniejsze zadania. Pies był w stanie wytropić osoby zaginione, a nawet wędrować wiele kilometrów, by dotrzeć do złodziejskiej dziupli. Pisaliśmy na przykład o tym, jak w lutym 2015 roku doszło do włamania w Czańcu. Ares szedł 2,5 kilometra przez pola, drogi i las. Zaprowadził swojego przewodnika pod same drzwi dwóch złodziei oraz wskazał miejsce ukrycia zrabowanych elektronarzędzi i materiałów budowlanych. – Mieliśmy też akcję, gdy szliśmy blisko piętnaście kilometrów przez Żywiecczyznę, a Ares doprowadził nas do sprawców pobicia – wspomina funkcjonariusz. Gdy nie ganiał za przestępcami, Ares sprawiał frajdę dzieciom, uczestnicząc w rozmaitych imprezach i zajęciach profilaktycznych.

Rok temu nowym partnerem Dariusza Popadyńca został trzyletni pies patrolowo-tropiący Dragon, również owczarek niemiecki. Ma czarną sierść i jest nieco mniejszy od Aresa. I już na koncie ma pierwsze sukcesy. 28 września w bielskiej dzielnicy Hałcnów 34-letni kierowca peugeota doprowadził do kolizji, po której uciekł i schował się w krzakach. Dragon podjął trop i bezbłędnie doprowadził policjantów do jegomościa, który miał aż trzy promile i złamał sądowy zakaz kierowania pojazdami.

Tego, że przewodnik ze swoim psem mogą być wyjątkowo skuteczni nawet tuż po zakończeniu szkolenia, dowiedli w tym roku sierżant sztabowy Jakub Furczyk i jego owczarek Mania. 13 lutego policjanci zostali poinformowani o uszkodzeniu mercedesa, stojącego w Bestwinie. Chuligan oblał karoserię farbą, poprzecinał koła i zerwał lusterko. Oficer dyżurny bielskiej komendy skierował na miejsce przewodnika z psem tropiącym. Mania od razu podjęła trop. Prowadziła przewodnika przez około półtora kilometra do pobliskich zabudowań. Tam Jakub Furczyk zauważył mężczyznę, który na jego widok usiłował wsiąść na rower i uciec. Ubranie mężczyzny zabrudzone było… niebieską farbą. Taką samą, jaka znalazła się na karoserii samochodu. 50-latek został zatrzymany. Po nocy spędzonej w policyjnym areszcie usłyszał zarzuty.

Ostatnio umiejętności tej pary uratowały życie 91-latka, który zaginął 25 marca. Około 19.00 cierpiący na zaniki pamięci mężczyzna wyszedł z domu w Buczkowicach ubrany jedynie w cienki sweter i letnie buty. W tym czasie termometr pokazywał ledwie dwa stopnie Celsjusza. Choć w poszukiwaniach brało udział prawie sto osób – członkowie rodziny zaginionego, policjanci, strażacy i goprowcy, to na jego trop natrafiła właśnie Mania. Wystarczyło, że powąchała rzeczy osobiste 91-latka. Zwierzę podjęło trop, prowadząc swojego przewodnika ulicami Buczkowic. W opuszczonych zabudowaniach pies odnalazł mężczyznę. Był wychłodzony, a kontakt z nim – utrudniony. Policyjny przewodnik udzielił poszkodowanemu pierwszej pomocy. Mężczyzna trafił pod opiekę rodziny.

To (nie) tylko zabawa

Choć służące w policji psy stale muszą się szkolić i nieraz wykonywać ekstremalnie trudne zadania, mają zapewnioną znakomitą opiekę. Uzupełnieniem dobrych warunków bytowych w siedzibie KMP jest objęcie ich stałą opieką weterynaryjną oraz podawanie najlepszej karmy. Jednak przede wszystkim mogą liczyć na swoich przewodników. – Przewodnikiem nie zostanie nikt przypadkowy. Mówimy o prawdziwych pasjonatach, którzy wiedzą, jak wiele uwagi – nawet w czasie wolnym – będą musieli poświęcać zwierzęciu. Dobrze wiedzą, na co się piszą. Choć nie pełnią służby, to przyjeżdżają karmić, pielęgnować i wyprowadzać swojego psa. Oraz po nim sprzątać. Za pozwoleniem komendanta biorą go do domu. Ares, na przykład, wychowywał się z moimi dziećmi. Przewodnik ze swoim psem rozstaje się tylko wtedy, gdy jedzie na wakacje. Ale wtedy musi zadbać o to, aby w opiece zastąpił go inny przewodnik – opisuje Dariusz Popadyniec.

Przewodnicy wykorzystują zalety psów, szczególnie bezkonkurencyjny węch, poniekąd… przechytrzając je. Dzięki temu nawet najbardziej ekstremalne zadania psiaki traktują jako zabawę. – Pies podąża za tropem. W jego przekonaniu to zabawa, która – w przypadku sukcesu – zakończy się nagrodą. Dlatego po wykonanym zadaniu głaszcze się psa, bawi się z nim i daje mu się smakołyki – objaśnia Dariusz Popadyniec.

Opuszczeni na stare lata

O ile policyjnym psom na służbie niczego nie brakuje, to problemy zaczynają się, gdy nadejdzie dzień, w którym nie uzyskają atestu na kolejny rok. Najczęściej dzieje się to w sposób naturalny, gdy pies przekracza granicę około dziesięciu lat i nie jest już w tak dobrej kondycji. Bywa, że służbę – z powodu jakiegoś schorzenia – kończy wcześniej. Interpretując policyjne regulacje, można dojść do wniosku, że pies to nie żywa istota i policjant, ale przedmiot, część policyjnego wyposażenia, które wycofuje się z użytku, gdy jest wybrakowane. Formalnie, pies jest środkiem przymusu bezpośredniego, takim jak pałka służbowa, gaz pieprzowy, armatka wodna, gumowe kule czy… koń, bo te ostatnie czeka ten sam los na emeryturze.

Przechodzący na emeryturę, a raczej wycofywany ze służby i skreślany z ewidencji pies jest pozbawiany wszelkich „przywilejów”, z których korzystał prawie dziesięć lat – miejsca do spania, wyżywienia i opieki weterynaryjnej. W teorii mógłby wylądować na bruku, a jego „pracodawca” nie miałby nawet nad tym kontroli. W praktyce tylko sporadyczne były przypadki, że psu działa się krzywda. W województwie śląskim było zdarzenie, gdy przewodnik był zmuszony znaleźć nowy dom dla psa, ale nowy właściciel trzymał go w złych warunkach.

Dobre serce przewodników

W Bielsku-Białej takich przypadków nie było, a policyjne psy mają się jak u Pana Boga za piecem. To jednak tylko zasługa policjantów-przewodników, którzy korzystają z możliwości wzięcia do siebie psa, który zakończył pracę. Można więc stwierdzić, że – mimo bezdusznego systemu – sytuację ratuje wielkie serce i poświęcenie przewodników. – Nie znam sytuacji, by któryś z naszych przewodników nie wziął do siebie psa. Między przewodnikiem a jego psem tworzy się tak silna więź, że obaj nie wyobrażają sobie rozstania. Przewodnicy już wcześniej przygotowują dom na przyjęcie nowego członka rodziny – zapewnia Dariusz Popadyniec, w domu którego ostatnie lata swojego życia spędzi zasłużony i zmęczony służbą Ares. Owczarek lubi wygrzewać się na podjeździe i świetnie dogaduje się z labradorem i wszystkimi członkami rodziny.

Szkopuł w tym, że wszystkie koszty utrzymania i wyżywienia policyjnego czworonoga na emeryturze ponosi jego przewodnik, który jednocześnie najczęściej pod opieką ma jeszcze domowe psy oraz psa będącego na służbie. Jako że w policji służą duże psy, również dużo jedzą. A że pracowały podczas trudnych akcji, najczęściej na starość mają liczne schorzenia, wymagające częstych wizyt u weterynarza. Przykładowo Ares już teraz z trudem się porusza.

Czekamy na zmiany

Idealnym rozwiązaniem byłoby, gdyby psy, tak jak ludzie, miały zapewnioną godną emeryturę. Przewodnicy nie marzą nawet o pokrywaniu kosztów wyżywienia, ale choćby o możliwości objęcia wycofanych ze służby psów tą samą opieką weterynaryjną, z której korzystały w sile wieku. „Kwestia związana z utrzymaniem psów wycofywanych ze służby była niejednokrotnie podejmowana w związku z pracami nad zmianą Ustawy o ochronie zwierząt. Została zaproponowana autopoprawka do poselskiego projektu ustawy o zmianie Ustawy o ochronie zwierząt o brzmieniu: „Opiekunowi zwierzęcia wykorzystywanego do celów specjalnych, które na mocy decyzji właściwego organu zostało wycofane ze służby, przysługuje miesięczne świadczenie na jego utrzymanie, wypłacane do czasu zgonu zwierzęcia. Minister właściwy do spraw administracji publicznej i spraw wewnętrznych w porozumieniu z ministrem obrony narodowej określi w drodze rozporządzenia wysokości świadczenia oraz zasady jego wypłacania” – informuje inspektor Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy komendanta głównego policji. „Dokonywana przez Centrum Szkolenia Policji w lutym ocena tego zapisu znajduje poparcie w środowisku przewodników psów. Rozwiązanie polegające na wypłacaniu świadczenia na utrzymanie wycofanego psa byłoby zasadne” – dodaje. Tłumaczy przy tym, co już w tej sprawie zrobiono nie czekając na zmiany ustawowe. „Mając na uwadze dobrostan psów po wycofaniu ich ze służby w policji, wprowadzone zostały zarządzeniem komendanta głównego policji (…) wewnętrzne rozwiązania prawne zapewniające przekazanie wycofanego psa w pierwszej kolejności jego przewodnikowi. Dopiero w przypadku braku takiej możliwości pies zostaje przekazany innemu policjantowi niż przewodnik, przekazany instytucji lub organizacji społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt albo sprzedany w drodze przetargu. Dodatkowo, zgodnie z zarządzeniem, osoba lub instytucja, której pies jest przekazywany musi gwarantować należytą opiekę nad psem. W poprzednich latach niemal sto procent wycofywanych psów trafiało w ręce przewodników, a zatem warunki bytowe psa nie pogarszały się” – wyjaśnia rzecznik.

google_news