Wydarzenia Bielsko-Biała

Niebo pełne szybowców

Przez ponad pół wieku stolica Podbeskidzia znana była na całym świecie z produkcji doskonałych szybowców. W tym czasie w grodzie nad Białą skonstruowano i oblatano kilkadziesiąt modeli płatowców.
Latały i latają na wszystkich kontynentach, a marka SZD (Szybowcowe Zakłady Doświadczalne) jest dobrze znana miłośnikom szybownictwa. Tymczasem można odnieść wrażenie, że ten rozdział w historii miasta odchodzi powoli w niepamięć.

O szybowcach rodem z Bielska-Białej mówi się coraz mniej, ten temat nie pojawia się już nawet w materiałach promocyjnych. A przecież można pokusić się o stwierdzenie, że oprócz malucha, bohaterów kreskówek, tramwajów czy przemysłu włókienniczego jednym z symboli stolicy Podbeskidzia jest właśnie szybowiec.

Inżynierowie ze Lwowa

Jak to się stało, że Bielsko (a później Bielsko-Biała) stało się na długie lata stolicą polskiego szybownictwa? Podobno był to przypadek, choć – jak mawiają doświadczeni ludzie – w życiu nie ma przypadków. Przed wojną we Lwowie działał Instytut Techniki Szybownictwa i Motoszybownictwa. W 1945 roku Lwów znalazł się w granicach administracyjnych ZSRR. Grupa repatriantów, inżynierów i konstruktorów lwowskiego Instytutu osiedliła się w Bielsku. Miasto bardzo się im ponoć spodobało i uznali, że właśnie tu – choć początkowo mieli udać się do Wrocławia – będą kontynuować swoje przedwojenne dzieło. Nie chodziło jedynie o dogodne usytuowanie miasta czy urok starego Bielska, lecz o istniejące tu zaplecze szybowcowe.

Zarówno Bielsko z lotniskiem w Aleksandrowicach, jak i ośrodki szkoleniowe na górze Żar w Międzybrodziu oraz na górze Chełm w Goleszowie sprawiały, że już przed wojną Podbeskidzie słynęło z szybownictwa. Niedługo po wojnie Ośrodek Szkolny Szybownictwa w Goleszowie został zamknięty. Komunistyczne władze obawiały się, że z położonego na szczycie wzgórza „startowiska” tuż przy granicy państwa, doświadczony pilot szybownik jest w stanie uciec na Zachód.
Wracajmy jednak do Bielska. Już w styczniu 1946 roku ówczesne Ministerstwo Komunikacji powołało do życia Instytut Szybownictwa w siedzibą w naszym mieście. Miał on kontynuować przedwojenną działalność lwowskiego ITSiM. Nie dziwi więc, że pierwsze szybowce, jakie powstały pod Beskidami to przedwojenne konstrukcje, takie jak szybowiec Salamandra i Komar. Celem bielskiego Instytutu było nie tylko budować płatowce, ale także opracowywać nowe konstrukcje, prowadzić prace badawcze, a także szkolić pilotów szybowcowych, w tym głównie instruktorów szybownictwa. Na potrzeby Instytutu w Technikum Mechaniczno- Elektrycznym w Bielsku utworzono Wydział Lotniczy, będący od tej pory kuźnią kadr dla przyszłych zakładów szybowcowych.

Na Podbeskidziu organizowano również pierwsze w powojennej Polsce zawody szybowcowe i lotnicze. Bielski Instytut Szybownictwa stał się organizatorem odradzającego się w kraju sportu szybowcowego. W bielskich zakładach zaczęły powstawać nowe konstrukcje, jak chociażby nowatorski projekt szybowca Kaczka czy bezogonowy Nietoperz. Zakład doszlusował do światowej czołówki konstruktorów i producentów szybowców. Dzięki temu polscy piloci mogli zdobywać najwyższe laury na międzynarodowych zawodach i mitingach lotniczych na maszynach polskiej konstrukcji.

60 modeli

W 1948 roku Instytut Szybownictwa przemianowano na Szybowcowe Zakłady Doświadczalne. Nie była to ostatnia zmiana nazwy. Od 1973 roku zakład funkcjonował jako Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Szybownictwa, a w 1975 roku został przemianowany na Przedsiębiorstwo Doświadczalno-Produkcyjne Szybownictwa PZL Bielsko. Mimo tych zmian wszystkie szybowce skonstruowane w Bielsku-Białej noszą do teraz oznaczenia SZD, a w samym mieście przyjęło się mówić po prostu zakłady szybowcowe.

Modele szybowców z symbolem SZD, które powstały przez te wszystkie lata nad Białą i zapisały się na trwałe w historii krajowego, jak i światowego lotnictwa, można by wymieniać bez końca. Swoje pierwsze lotnicze szlify zdobywały na nich kolejne pokolenia polskich lotników. Wyczynowe maszyny rodem z Bielska-Białej pozwalały sięgać pilotom po najwyższe wyróżnienia i tytuły mistrzowskie na najważniejszych zawodach, z mistrzostwami świata na czele. Mucha, Bocian, Zefir, Pirat, Foka, Jantar, Puchacz, Junior, Diana – te nazwy u osób pasjonujących się lotnictwem powodują szybsze bicie serca. W sumie w bielskich zakładach opracowano ponad 60 modeli szybowców, z czego większość wdrożono do seryjnej produkcji. Początkowo były to płatowce o konstrukcji drewnianej, później metalowej, a następnie (od końca lat 60. ubiegłego wieku) wykonanej z kompozytów.

Największy rozkwit bielskich zakładów szybowcowych to lata 70. ubiegłego wieku. W tym czasie położony przy ulicy Cieszyńskiej, w sąsiedztwie lotniska, zakład został bardzo rozbudowany. Łączna powierzchnia hal produkcyjnych liczyła około 12 tys. mkw. Pod koniec tamtej dekady zatrudnienie znajdowało tam około 600 pracowników, wytwarzano około 150 szybowców rocznie. Była to największa w tamtym czasie wytwórnia szybowców na świecie – łącznie powstało w niej ponad 5 tysięcy szybowców. Maszyny skonstruowane w Bielsku-Białej powstawały nie tylko w samym mieście (w bielskich Aleksandrowicach), lecz także w innych zakładach lotniczych na terenie kraju, między innymi w Krośnie, Jeżowie Sudeckim czy we Wrocławiu.

Przenosiny do kurników

Kres potęgi bielskich zakładów przyszedł wraz ze zmianami ustrojowymi i gospodarczymi na przełomie lat 80. i 90 ubiegłego wieku. Produkcja szybowców mocno się załamała. Przyczyn można doszukiwać się w przemianach i transformacji, jaką przechodziła wtedy polska gospodarka, ale to nie wszystko. W tamtym czasie kryzys dotknął całą światową branżę szybowcową. Bardzo spadł wtedy popyt na nowe szybowce. Można to tłumaczyć między innymi rozwojem innych – znacznie tańszych – sportów lotniczych. Aby szybować w chmurach nie trzeba już drogiego w zakupie (kosztuje tyle co najwyższej klasy samochód) i eksploatacji płatowca. Wystarczy na przykład nieporównywalnie tańszy i mieszczący się w plecaku paraglider.
Na sytuację bielskiego zakładu ogromny negatywny wpływ miał też fakt, że w tamtym okresie borykające się z własnymi problemami aerokluby prawie całkowicie zaprzestały zakupu nowych szybowców (zarówno wyczynowych, jak i szkolnych), co ostatecznie pogrążyło firmę, której potencjał produkcyjny umożliwiał budowę nawet kilkuset szybowców rocznie. W maju 1999 roku sąd ogłosił upadłość PDPSz PZL-Bielsko.
Nie oznaczało to jednak końca bielskich szybowców. Wielu konstruktorów, inżynierów i pracowników dawnych zakładów zakładało własne firmy zajmujące się między innymi konstruowaniem i budową szybowców oraz innego sprzętu lotniczego. Oczywiście już nie na taką skalę jak za czasów świetności SZD, lecz wciąż były to maszyny najwyższej światowej klasy. Powstawały w Bielsku-Białej, a także okolicznych miejscowościach, w przeróżnych warsztatach, naprędce organizowanych wytwórniach (na przykład w przystosowanych do nowej roli nieużytkowanych kurnikach hodowlanych!) czy powstających od podstaw nowych zakładach sprzętu lotniczego.

Decyzja sądu nie oznaczała też końca samych zakładów szybowcowych. Ich majątek został wykupiony, a na jego bazie wznowiona została produkcja lotnicza (a także serwisowa dla już latającego sprzętu SZD) przez spółki Allstar PZL Glider oraz Solaris Aviation. I w tym wypadku jej skala jest niewielka w porównaniu z tym, co wytwarzano tu niegdyś. W ofercie pojawiają się jednak wciąż nowe modele płatowców ze znaczkiem SZD na ogonie, jak chociażby szybowiec Perkoz.

Wspominając wspólną historię Bielska i Białej pamiętajmy więc, że stolica Podbeskidzia słynęła niegdyś z produkcji szybowców i przez wiele osób w Polsce i na świecie jest wciąż kojarzona z szybownictwem. Szkoda, że ten fakt coraz bardziej umyka nowym pokoleniom bielszczan.

google_news
11 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Zbigniew
Zbigniew
2 lat temu

Dlaczego nie wymieniono nazwisk wspaniałych konstruktorów i to od początku powstania zakladu?

Hermenegilda
Hermenegilda
2 lat temu
Reply to  Zbigniew

Bo to było w PRL, a z PRL domniemany komuch, a jak komuch to lewactwo.

Bzyk
Bzyk
2 lat temu

A pro po przypadków. Ksiądz Bronisław Bozowski mawiał: „Nie ma przypadków, są tylko znaki”.

Hermenegilda
Hermenegilda
2 lat temu
Reply to  Bzyk

na niebie oczywiście

Tomasz
Tomasz
2 lat temu

Może trzeba się nie dać korporacjom z wall street i dalej robić swoje. A my tak pięknie cieszymy się świętem niepodległości a oni zawłaszczają kolejne dziedziny naszego życia pod przykrywką miłości i demokracji?!

iga
iga
2 lat temu

I wtedy zaczęło się zwijanie Polskiej gospodarki Balcerowicz Buzek Lewandowski dali temu rade A SZKODA tyle zakładów zlikwidowano A po co w Polsce jak za Odrą też to mają

Tomasz
Tomasz
2 lat temu
Reply to  iga

A teraz wtóruje im do tańca przedstawiciel wall street na Polskę mający korzenie z bliskiego wschodu Morawiecki, prezes banku Santander, zawieszony w obowiązkach pełnienia obowiązków na czas premierowania…..

Hermenegilda
Hermenegilda
2 lat temu

Było, minęło (tak jak chluba PGR-ów :)). Nie da się w kurniku wyprodukować szybowiec z zapewnieniem najwyższych standardów światowych, historia.

SegelFl-Zg
SegelFl-Zg
2 lat temu
Reply to  Hermenegilda

proszę? i w produkcji aeroplanów waćpanna oblatana!

piękna rzecz latać
gdy się komu godzi
Bezpieczniej jednak
kto po ziemi chodzi

Hermenegilda
Hermenegilda
2 lat temu
Reply to  SegelFl-Zg

nie mylić z latawicą

HerrSegelFl-Zg
HerrSegelFl-Zg
2 lat temu
Reply to  Hermenegilda

oj któż by śmiał
gdy Ta leci na halnej Fali

Nie mylić z piątą (?)