Wydarzenia Sucha Beskidzka

Noce grozy

Dróżki różańcowe w Sidzinie największym powodzeniem cieszą się w nocy. Ale bynajmniej nie wśród osób, które pragną się pomodlić czy w zadumie pospacerować. Na całą okolicę słychać dobiegające stamtąd krzyki, ryk silników oraz huk petard. Mieszkańcy pobliskich domów nie mogą spać, bo nawet przy zamkniętych oknach hałas bywa trudny do zniesienia.

Alejki wijące się wśród zieleni w samym centrum Sidziny, tuż obok kościoła, miały być dla mieszkańców wsi miejscem modlitwy, a zarazem namiastką parku. Stanęły przy nich stacje różańcowe, ławki, kosze na śmieci i stylizowane latarnie. Obok powstał plac zabaw dla dzieci. Ale ten miły dla oka rekreacyjny zakątek przyciąga nie tylko matki z pociechami oraz osoby szukające wytchnienia lub kontaktu z Bogiem. Jego najwierniejsi bywalcy przychodzą po zmroku i spędzają tam czas do późnych godzin nocnych, bynajmniej nie na odmawianiu „zdrowasiek”.

– Tego, co się tutaj dzieje, nie sposób jest opisać. To trzeba zobaczyć i usłyszeć. Zaczyna się około dwudziestej drugiej, a trwa czasem prawie do białego rana. Najgorzej jest z soboty na niedzielę, ale i w tygodniu nie się tu żyć – mówi jedna z kobiet mieszkających w pobliżu dróżek różańcowych. Inna wyznaje: – Boimy się o tym mówić, bo ci chuligani mogą się mścić na nas i naszych rodzinach. Jej sąsiad jednak nie ukrywa, że oprócz alkoholowych libacji, w centrum Sidziny odbywają się nocą wyścigi motocyklowe. – Te łobuzy piją i hałasują nie tylko na placu zabaw, dróżkach i parkingu. Kiedyś, gdy przejeżdżałem tamtędy o czwartej rano, zobaczyłem ich koło kaplicy na cmentarzu. Mają też ulubione miejsce tam w górze, na deskach – opowiada mężczyzna, wskazując ręką w nieokreślonym kierunku. Jego żona dodaje ze zgrozą: – Na tych deskach to sami młodzi siedzą, tacy po czternaście, piętnaście lat. Co oni tam wyprawiają, to się w głowie nie mieści! Zastanawiam się, gdzie są ich rodzice…

Ślady nocnych spotkań towarzyskich doskonale widoczne są rano – puszki po piwie i butelki po mocniejszych trunkach, opakowania po petardach i papierosach, kolejne sztachety wyrwane z ogrodzenia placu zabaw. Tylko ławek przy dróżkach wandale już nie niszczą, bo rozprawili się z nim znacznie wcześniej, a ich pozostałości zostały usunięte… Ludzie utyskują między sobą na hałasy, wulgarne zachowanie i niszczycielską działalność biesiadników, ale już nawet nie zgłaszają tego na policję, bo kiedy to robili, mieli z tego powodu więcej problemów niż pożytku. Funkcjonariusze nie chcą przyjmować anonimowych zawiadomień, a kto zdecydował się ujawnić swoje nazwisko, naraził się na nieprzyjemności ze strony chuliganów. Mieszkańcy centrum Sidziny uważają też, że mundurowi wcale się nie starali, by przyłapać delikwentów na gorącym uczynku.

– Od samego Jordanowa jechali na sygnale, żeby z daleka było ich słychać. Gdy dotarli na miejsce, oczywiście nikogo tam już nie ma. Powinni przyjechać po cichutku, nieoznakowanym autem – podkreśla jeden z mężczyzn, a jego sąsiadka twierdzi: – Policjanci chyba sami się boją tych młodych. Jak rolnik wypije piwo podczas orki i wraca ciągnikiem z pola do domu, to go zaraz złapią. Ale na nasz problem nic nie potrafią zaradzić.

Radny Stanisław Jaromin mówi, że choć plac zabaw i dróżki różańcowe objęte są monitoringiem, młodzież doskonale wie, jak unikać oka kamery. Prawie żadne z nagrań nie pozwala zidentyfikować zakłócających nocną ciszę osób. Samorządowiec poruszył problem podczas ostatniej sesji Rady Gminy Bystra-Sidzina, w obecności komendanta komisariatu policji w Jordanowie Janusza Dyducha, który w efekcie podjął decyzję o wzmożonych kontrolach uczęszczanego przez wandali i biesiadników miejsca. – Prowadzone są też czynności wyjaśniające w sprawie jednego ujawnionego przypadku zakłócenia ładu i porządku w rejonie tych tak zwanych dróżek. Działania jordanowskich policjantów ukierunkowane są na całkowite wyeliminowanie lub zminimalizowanie tego zagrożenia – zapewnia podkomisarz Paweł Siwiec, zastępca naczelnika Wydziału Prewencji i Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Suchej Beskidzkiej. 

google_news