Bielsko-Biała Kultura i rozrywka

Skąd ta choinka?

Chyba nikt nie wyobraża sobie świąt Bożego Narodzenia bez choinki. Iglaste drzewko stało się jednym z symboli tych radosnych świąt – chyba najbardziej rozpoznawalnym. To pod nim znajdujemy prezenty i śpiewamy kolędy. Przystrojona wymyślnymi ozdobami i światełkami zielona choinka (choć nie zawsze jest już zielona) wprowadza w domach miłą, świąteczną atmosferę, bez której trudno już sobie wyobrazić Boże Narodzenie.

Choinki pojawiają się nie tylko w mieszkaniach. Przybrane w girlandy świateł i wymyślne ozdoby ogromne iglaki zdobią miejskie place i ulice, stoją w centrach handlowych i gmachach użyteczności publicznej. Zobaczyć je można w tym okresie chyba wszędzie, gdzie tylko pojawiają się ludzie. Może się więc wydawać, że zwyczaj ustawiania i przystrajania choinki jest tak stary jak święta. Tymczasem tradycja ta ma zaledwie kilkadziesiąt lat! Pierwsze stojące świąteczne drzewka zaczęły pojawiać się w domach na Podbeskidziu dopiero w latach 20. ubiegłego wieku. Natomiast na szerszą skalę zwyczaj ten upowszechnił się na dobre dopiero w okresie powojennym. Stojące – bo wcześniej w góralskich chatach w okresie świąt można było zobaczyć coś, co można by uznać za namiastkę świątecznego drzewka. Chodzi o zawieszaną u powały zieloną gałązkę świerka lub jodły – lub czubek drzewka – nazywaną podłaźniczką (zwana też jutką). Zwalczany relikt

Jak tłumaczą etnografowie, zielone drzewo jest według ludowych wierzeń symbolem płodności, odrodzenia i życia. Symbolizowało te wartości od niepamiętnych czasów i jako relikt pogańskich wierzeń zwyczaj ustawiania choinki w domach w okresie Bożego Narodzenia był zwalczany i krytykowany przez kościół. Tak było jeszcze w XVI wieku. Jak wiele pierwotnych symboli, tak i kult „drzewa życia” był jednak wciąż podtrzymywany przez mieszkańców – zwłaszcza centralnej – Europy. Powoli stawał się też elementem chrześcijańskiej obrzędowości. Działo się tak szczególnie w krajach niemieckich w kręgu kultury ewangelickiej. Zwłaszcza że wielkim zwolennikiem bożonarodzeniowej choinki był ponoć sam Marcin Luter. Dlatego wielu historyków uważa, że to właśnie niemieccy protestanci upowszechnili ten zwyczaj, a dopiero później choinki zaczęły pojawiać się w katolickich domach.

Z Niemiec zwyczaj rozprzestrzenił się na ościenne kraje, w tym także Austrię. To właśnie stamtąd choinka przywędrowała pod Beskidy. Początkowo można ją było zobaczyć wyłącznie w domach arystokracji, urzędników państwowych czy oficerów, a nie w izbach prostych ludzi. Dopiero potem choinka zaczęła się pojawiać także w domach mieszczan, a dopiero później trafiła pod góralskie, czy wiejskimi strzechy. Można przypuszczać, że w Bielsku, mieście od wieków zdominowanym przez ludność pochodzenia niemieckiego i będące w kręgu tejże kultury, posiadającym na dodatek liczną ewangelicką diasporę, choinki pojawiły się w bogatych domach mieszczan i fabrykantów znacznie wcześniej niż zwyczaj ten przyjął w innych częściach Polski. To możliwe, lecz trudno udowodnić tę tezę, bo – jak się dowiedzieliśmy w Muzeum Historycznym w Bielsku-Białej – problematyka ta nie była jeszcze badana przez etnografów. Na dodatek zarówno ikonografia jak i zapiski archiwalne dotyczące tego tematu są nader skąpe. Małgorzata Kiereś, etnograf z Muzeum Beskidzkiego w Wiśle uważa, że choć na terenie Ziemi Cieszyńskiej w domach fabrykantów czy arystokratów stojące choinki zagościły prawdopodobie znacznie wcześniej niż w chłopskich i góralskich chatach, to i tak stało się to z pewnością dopiero na początku XX, czy pod koniec XIX wieku. W każdym razie z historycznych zapisków wynika, że górale zaczęli przyswajać sobie ten zwyczaj dopiero w latach 20. i 30. minionego stulecia.

Jabłka, pióra, łańcuchy

Drzewko to nie wszystko. Odrębnym zagadnieniem jest bogata symbolika ozdób, jakie zaczęto na nim zawieszać. Pierwotnie – tłumaczy Małgorzata Kiereś – były to same rajskie jabłka (odmiana jabłoni dająca niewielkie czerwone, niezbyt smaczne owoce) symbolizujące rajski ogród. Pojawiały się też orzechy, czosnek, czy pomalowane na kolorowo ptasie pióra. Wszystko to miało oczywiście swoje symboliczne znaczenie w ludowej kulturze i obrzędowości. Później zaczęto zawieszać na gałązkach słodycze, świece, gwiazdy betlejemskie, ozdoby z papieru – w tym łańcuchy – a także ozdoby ze szkła. Obecny wygląd przystrojonej choinki z dawną obrzędowością nie ma już wiele wspólnego. W dużej mierze – zauważa Małgorzata Kiereś – jest to efekt estetyki lat 60. i 70. ubiegłego weku, jaka pojawiła się wraz ze sklepami typu „1001 drobiazgów” oferujących wymyślne choinkowe ozdoby. Z tego okresu pochodzi moda na większość bibelotów, jakie obecnie zdobią – ubrane na bogato – bożonarodzeniowe drzewko, w tym anielskie włosy czy kolorowe bańki o przeróżnych kształtach. Do lamusa odeszło także wiele zwyczajów, jakie niegdyś były nierozerwalne związane z bożonarodzeniową choinką. I tak: dawniej ubierało się ją dopiero w Wigilię i był to jeden ze zwyczajów związanych tylko i wyłącznie z tym właśnie, szczególnym dniem. W domu była zawsze tylko jedna choinka, ustawiona w reprezentacyjnym miejscu. Teraz w wielu domach stoi w każdym pokoju, nie mówiąc już o tych szczodrze ustawianych na ulicach i w sklepach.

nie na śmietnik

Poza tym bożonarodzeniowe drzewko uważane było za obdarzone wręcz nimbem świętości. Stąd też, gdy choinka nie była już potrzebna, nie wolno jej było ot tak wyrzucić na śmietnik, jak robi się to teraz. Z jej drewna wytwarzano ozdoby, a także przedmioty użyteczne, na przykład powszechnie niegdyś wykorzystywane w kuchni „rogolki”. Niewykorzystaną resztę drewna należało zaś spalić. Teraz mało już kto pamięta o takich sprawach, gdy z błyskiem w oku szuka prezentów pod plastikowym drzewkiem…

 

google_news