Wydarzenia Bielsko-Biała

Zagwozdka w Dolinie Wapienicy. Kto naprawi kładkę?

Fot. Adam Szarek

Kto naprawi kładkę w Dolinie Wapienicy? To pytanie zadają sobie turyści, widząc zatarasowane przejście przez rzekę. Pyta o to miejski radny, pytają też urzędnicy. Sprawa – choć z pozoru wydaje się łatwa do załatwienia – urasta do rangi wielkiego problemu.

Niewielka, wykonana z drewna kładka umożliwia pokonanie potoku Wapienica. Znajduje się kilkadziesiąt metrów poniżej zapory wodnej (już poza terenem tej hydrotechnicznej budowli) i jest to jedyna przeprawa przez rzekę w całej dolinie. Tylko dzięki niej można się przedostać z jednej strony doliny na drugą. Chętnie korzystały z tej możliwości osoby odwiedzające ten urokliwy górski zakątek. Przez mostek wiodą popularne trasy spacerowe oraz ścieżka rowerowa.

Na terenie Skarbu Państwa

Niestety, od jakiegoś czasu był on w bardzo złym stanie i dla bezpieczeństwa wyłączono go ostatecznie z użytku. To właśnie irytuje tych, którzy lubią w dolinie aktywnie spędzać wolny czas. Bo zamiast kładkę naprawić – a nie wydaje się to jakieś szczególnie trudne i kosztowne – ktoś po prostu zakazał przejścia. Po obu stronach mostu zamontowano solidne bariery i ustawiono tablice informujące, że może się zawalić. Stało się to kilka tygodni temu, lecz przeprawa była w opłakanym stanie już od kilku lat.

Zwrócił na to uwagę w listopadzie ubiegłego roku radny miejski Konrad Łoś. W interpelacji do prezydenta miasta zapytał, jakie działania zostały w tej sprawie przez Ratusz podjęte oraz o to, kiedy kładka zostanie naprawiona. Odpowiedź, jaką otrzymał, na pewno nikogo nie usatysfakcjonuje. Urzędnicy i owszem, mają świadomość, w jakim stanie jest kładka (i właśnie z tej przyczyny została ostatecznie wyłączona z użytku). Co się natomiast tyczy jej naprawy, to – jak poinformował radnego wiceprezydent miasta Piotr Kucia – z administracyjnego punktu widzenia nie jest ona administrowana przez gminę. Czyli to nie problem samorządu, bo to nie jego własność. A czyja?

Tu pojawia się problem, bo wychodzi na to, że to obiekt bezpański. Co prawda leży na terenie należącym do Skarbu Państwa, lecz wątpliwe, aby rzeczony „Skarb Państwa” w ogóle wiedział o jego istnieniu.

Historia się powtarza

Tak się bowiem składa, że to nie pierwszy raz, gdy władze miasta – naciskane przez rzesze niezadowolonych takim obrotem sprawy turystów – muszą zmierzyć się z tym problemem. Około 15 lat temu wydarzyła się podobna historia. Istniejący w tym samym miejscu wcześniejszy mostek również popadł w ruinę i trzeba było go rozebrać. Turyści byli niezadowoleni, a władze miasta nie wiedziały, co począć. Chętnych, by naprawić przeprawę, nie było. Leśnicy (rzekę w tym miejscu otacza las) zapewniali, że to nie ich most, podobnie jak administrator potoku. Nie udało się nawet ustalić, kto, kiedy i w jakim celu kładkę zbudował. Wiadomo było tylko tyle, że korzystają z niej turyści odwiedzający Dolinę Wapienicy. Brak kładki bardzo im doskwierał, szukali więc pomocy w bielskim Ratuszu.

Gdy wydawało się, że na utyskiwaniach się skończy, któregoś dnia – bez rozgłosu i fanfar – jakieś krasnoludki mostek naprawiły. Dokładniej rzecz ujmując, w miejsce starego (miał metalową konstrukcję) pojawił się nowy, drewniany, który teraz – po tylu latach intensywnej eksploatacji oraz oddziaływania czynników atmosferycznych – zaczął się sypać. Jak później szeptano, nie były to krasnoludki, lecz ówczesne władze miasta dogadały się po cichu z nadleśnictwem i w „czynie społecznym”, po kosztach i gospodarczymi metodami most odbudowały.

Mostek za 90 tysięcy?

Jak będzie teraz? – Konieczne jest uregulowania tytułu prawnego do obiektu oraz zapewnienie odpowiednich środków finansowych na ten cel – przyznaje wiceprezydent Piotr Kucia. Dodaje, że w obecnej sytuacji ekonomicznej podjęcie powyższych działań jest bardzo utrudnione, a tym samym nie jest możliwe zadeklarowanie terminu ich realizacji. Z jego odpowiedzi udzielonej radnemu wynika też, że władze miasta szacują koszt przedsięwzięcia na około 90 tysięcy złotych. – Co oni chcą tam zbudować? – łapie się za głowę pewien cieśla zapytany, ile jego zdaniem powinna pochłonąć budowa takiej niewielkiej drewnianej kładki. Szacuje, że koszty materiału to góra 20 tysięcy złotych, a robocizna powinna zamknąć się w kwocie 10 tysięcy.

Nie zmienia to jednak faktu, że na rychły remont zmurszałej przeprawy raczej się nie zanosi.

google_news
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Tadeusz
Tadeusz
1 rok temu

Jak to dobrze móc przeczytać słowo bratniego bolszewickiego naroda. Zatrudniony na etacie redaktora, a być może pisarczyk w randze korektora miał „zagwozdkę” w doborze ojczystego słowa. Chyba że z ojczystością też zagwozdka.