Wydarzenia Sucha Beskidzka Wadowice

Kalwarianin zapatrzony w niebo

Fot. Jacek Dyrlaga

Jest nauczycielem, uczy w kalwaryjskim Zespole Szkół im. Komisji Edukacji Narodowej. Należy do osób o wielu ciekawych pasjach i absolutnie nie ogranicza się tylko do pedagogicznych wyzwań.

O Jarosławie Leskim (foto powyżej) mówią w mieście nad Cedronem, że to człowiek zapatrzony w niebo. Dużo w tym prawdy, ale on także mocno stąpa po Ziemi. Samodzielnie odkrył aż 10 gwiazd zmiennych (czyli o zmiennej jasności), a jedną – do spółki. Dokonał tego mimo ostrej światowej konkurencji w tym zakresie i wycelowanych w niebo teleskopów profesjonalnych obserwatoriów astronomicznych.

Jego bliższe spotkanie z gwiazdami zaczęło się we wczesnej młodości od zakupu kiepskiej jakości zestawu Astro – Cabinet przeznaczonego do obserwacji ciał niebieskich. Potem była lornetka, a następnie trochę „odpoczynku” od nieba. Przed piętnastu laty wrócił do pasji, i to bardzo intensywnie. – Kupiłem wtedy teleskop, lepszy od tego który miałem – wspomina. – Pojechałem na zlot odbywający się na Kudłaczach niedaleko Pcimia, gdzie co roku grupa około 50 osób obserwowała niebo. Tam poznałem Mirka Dymka produkującego teleskopy i wtedy zapragnąłem też robić coś takiego. Zdobywałem wiedzę na ten temat. Mirek też coś mi podszepnął. W rezultacie wykonałem kilka teleskopów. Ten największy w powiecie wadowickim, którym dysponuję razem z kolegą Marcinem Piwowarczykiem, znajduje się w Łękawicy, a więc poza miastem, bo im ciemniej tym lepiej. Ów teleskop posiada półmetrowe lustro. Amatorskich teleskopów o takich parametrach naliczyć w Polsce można tylko kilka. Jest to urządzenie typowo obserwacyjne, bo trzeba wiedzieć, iż są też teleskopy do wykonywania zdjęć, a także specjalne do zdjęć tarczy Słońca.

W pewnym momencie kalwarianin zapragnął również spróbować swoich sił w dziedzinie badań astronomicznych. Na początku pomógł mu młodszy, ale bardziej doświadczony kolega – Gabriel Murawski z Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii w Białymstoku, odkrywca wielu gwiazd zmiennych. – Nie zależało mi na odkrywaniu setek gwiazd, chciałem się tylko zmierzyć z wyzwaniem – mówi Jarosław Leski. – Pierwszą gwiazdę odkryłem razem z Gabrielem. Polegało to na wykonaniu kilkuset zdjęć, komputerowej obróbce danych i sprawdzeniu, czy gwiazda ma jakieś wahania jasności. Ludzkie oko tego nie dostrzega, gdyż są to zbyt małe wartości. Następnie wyniki przesłane zostały do weryfikacji. Po sprawdzeniu okazało się, że jestem odkrywcą nieznanej gwiazdy zmiennej.

Kalwarianin, nim zaczął odkrywać gwiazdy zmienne, został członkiem Amerykańskiego Stowarzyszenia Obserwatorów Gwiazd Zmiennych. Obecnie ma na koncie w sumie jedenaście odkryć i jest jednym z zaledwie kilku Polaków, którzy ich dokonują. Oprócz konstruowania teleskopów, obserwacji nieba i odkrywania gwiazd, Jarosław Leski ma jeszcze jedną niebiańską pasję. To fotografowanie odległych przestworzy. Robi to profesjonalnie. Nie jest to łatwa sztuka, a w dodatku pochłaniająca olbrzymie ilości czasu. – To nie takie proste. Nie jest bowiem tak, że bierzemy sobie do ręki aparat i robimy zdjęcia. To setki godzin zbierania materiału, a potem jego obróbki. Trzeba mieć nie tylko doświadczenie, ale także sprzęt oraz przede wszystkim warunki. Tych, a zwłaszcza idealnej pogody, brakuje w naszych miejscowościach, takich jak Kalwaria Zebrzydowska, Sucha Beskidzka, Wadowice, Andrychów. Poza tym położenie w kotlinkach też utrudnia fotografowanie, występują zaburzenia atmosferyczne – drgania i między innymi dlatego powstają rozmyte zdjęcia. To sprawy subtelne, ale jakże ważne. Można jeszcze wspomnieć o smogu i – o czym wiele osób nie ma pojęcia – zanieczyszczeniu światłem. Latarnie są źle skonstruowane, dają światło rozproszone często oświetlające niebo – zamiast skoncentrowanego na miejsce, które ma być oświetlone. Tymczasem taka fotografia wymaga ciemnego nieba. No i jeszcze jedno. Jak już fotografia nieba jest ostatecznie gotowa, to wygląda jak jedno zdjęcie, a przecież jest konstrukcją złożoną z ich setek…

google_news