„Cudowny korowód miłości”. Marsz Równości po raz drugi przeszedł przez Bielsko-Białą. ZDJĘCIA, FILMY

Dzisiaj odbył się 2. Bielski Marsz Równości. Kolorowy, rozśpiewany i roztańczony tłum przemaszerował przez śródmieście w asyście armii policjantów. – To był cudowny korowód miłości – stwierdziła Joanna Wolska z Tęczowego Podbeskidzia.

Marsz, według organizatorów, mógł zgromadzić nawet trzy tysiące osób. Wedle policji, uczestników było trzy razy mniej. W Komendzie Miejskiej Policji w Bielsku-Białej usłyszeliśmy ponadto, że – przynajmniej do 21.00 – nie odnotowano jakiegokolwiek incydentu. Uczestnicy donosili o kilku nieprzyjemnych reakcjach osób napotkanych na swojej drodze, ale machali na to ręką.

Wydarzenie oficjalnie rozpoczęła Gabriela Morawska-Stanecka, wicemarszałek Senatu, która była – po raz drugi – gościem honorowym. – Prawa osób LGBT to prawa człowieka. Od polityków wymagamy ochrony praw tych, których prawa są łamane. Dlaczego maszerujemy w marszach równości w całej Polsce? Musimy spowodować, by wreszcie została wprowadzona aktywna polityka antydyskryminacyjna. Musimy doprowadzić do takich uregulowań prawnych, by osoby transpłciowe nie musiały pozywać do sądu swoich rodziców. Musimy skończyć wreszcie z mową nienawiści, musimy z nią walczyć. Musimy zmienić Kodeks karny, a szczególnie dwa przepisy – artykuły 256 i 257, dotyczące mowy nienawiści. Tam należy wprowadzić przesłanki tożsamości płciowej i orientacji seksualnej, aby tacy goście, jak ten z ubiegłej niedzieli, którzy obrażali was, poszli wreszcie siedzieć za kraty. I, na koniec, musimy zrobić wszystko, by wprowadzić prawdziwą równość w naszym kraju – równość dla osób nieheteronormatywnych i, oczywiście, dla kobiet. Musimy wbić do głowy tym, którzy się sprzeciwiają równości, że każdy Polak ma prawo żyć jak chce i z kim chce. Chrońmy rodziny i pozwólmy wszystkim zakładać rodziny na równych prawach.

Barwny korowód przeszedł przez dużą cześć śródmieścia, w tym ulice 3 Maja, Wałową, Piłsudskiego, Lwowską i Stojałowskiego. Wszystko rozpoczęło się i zakończyło na placu Chrobrego, gdzie na koniec odbyła się jeszcze zabawa przy muzyce. O dobry humor uczestników dbali didżeje i popularne drag queen. Powiewały tęczowe flagi, a w rękach trzymano transparenty z takimi hasłami, jak: „kocham cię”, „kocham, więc jestem”, „kochaj bliźniego jak siebie samego”, „jesteśmy rodziną” czy „gay power”. Unikano konfrontacyjnych przekazów, skupiając się na dobrej zabawie. Oberwało się tylko – według organizatorów całkiem spontanicznie – Prawu i Sprawiedliwości, gdy słowa popularnej piosenki maszerujący zmienili na „J*** PiS”.

W pochodzie wziął udział Adrian Zandberg, szef Partii Razem. – Za godzinę mam pociąg do Warszawy i pomyślałem, że wpadnę jeszcze na marsz. W zeszłym roku też przez chwilę na nim byłem, więc to się robi tradycją. To bardzo fajny sygnał, że Bielsko-Biała jest miastem otwartym, miastem równości, w którym ludzie są świadomi, że żyjemy w różnorodnym społeczeństwie. I że w tym społeczeństwie jest miejsce dla wszystkich. To oddech przyszłej Polski. Patrzę z dużym optymizmem w przyszłość. Polska z każdym rokiem staje się krajem coraz bardziej otwartym i egalitarnym. To się po prostu dzieje i to dobra informacja – powiedział naszej redakcji.

Z przebiegu wydarzenia cieszy się Joanna Wolska z Tęczowego Podbeskidzia i Strajku Kobiet Bielsko-Biała. – Był tylko jeden homofobiczny transparent. W porównaniu z ubiegłym rokiem, gdzie krew nam psuli m.in. panowie z Solidarności, dzisiaj był naprawdę cudowny korowód miłości. Bardzo chciałam, by to było pozytywne święto i to się udało. Cieszymy się, że w tym roku ochraniało nas prawie trzystu policjantów, a radą wsparła nas Koalicja Miast Maszerujących – mówi współorganizatorka.

– Jestem bardzo zadowolona z frekwencji, bo było nas dwa razy więcej, niż ostatnim razem. Pojawiło się mnóstwo młodych ludzi, którzy po raz pierwszy udali się na taki marsz. Myślę, że około połowa była z rejonu Bielska-Białej, a druga połowa z innych części Polski. Nie było żadnych incydentów. Cieszymy się, jako Tęczowe Podbeskidzie, że m.in. Strajk Kobiet pomógł nam zorganizować to wydarzenie i wspólnie możemy się świetnie bawić – dodaje Karolina Duźniak z Tęczowego Podbeskidzia. Jak zdradza, wprawdzie przeciwnicy środowisk LGBT też chcieli się pokazać, ale wycofali się po tym, gdy zorientowali się, iż trasa Marszu Równości jest zupełnie inna, niż we wrześniu.

Do Bielska-Białej przyjechali m.in. członkowie tzw. ruchu miśkowego Bears of Poland, w tym Vladimir, dzierżący tytuł Mistera Bear Poland. – Przyjechałem z Podhala, by nas tu reprezentować. Jesteśmy tu też po to, by pokazać, że jesteśmy częścią tej społeczności, że nie jesteśmy żadnym zagrożeniem, jak to mówią politycy i czym straszą w telewizji. To jest mój drugi marsz w życiu – powiedział.

– Jestem tutaj, by wesprzeć ruch LGBT. Opłaca się tu być i celebrować wolność. Dzisiaj się bawimy i cieszymy się, że możemy pokazać, iż jesteśmy. Wiele osób zmaga się z problemem wyobcowania, a tutaj może poczuć wsparcie, poczuć się częścią większej społeczności. Widzę tu mnóstwo znajomych twarzy z Bielska-Białej. Jest postęp w porównaniu do ubiegłego roku. Czujemy się tu bezpiecznie. Myślę, że w ogóle w Bielsku-Białej społeczność LGBT może się czuć dobrze i bezpiecznie – ocenił Hubert z Bielska-Białej.

W marszu wziął udział aktywista Szymon Kułakowski. Bielszczanin obecnie żyje i pracuje na Islandii, ale nie mógł odpuścić tego wydarzenia. Dołączył do ekipy Food Not Bombs Bielsko-Biała, która częstowała wszystkich zimną herbatą. – Przez pierwsze pół godziny nie mogłem przestać się uśmiechać, mając świadomość, że to się dzieje w moim mieście. Doświadczyłem pozytywnego podejścia młodych ludzi, bliskości, ale i dobrej organizacji. Było paru osiłków na moście, którzy mieli swoje pół minuty i coś tam zaczęli krzyczeć. Ale nikt nie zwrócił na to uwagi – opowiedział. – To bardzo ważna impreza, która – mam nadzieję – będzie się rozwijać. Pokazuje, że uczestniczą w niej normalni ludzie, mający swoje potrzeby, potrafiący się wspólnie bawić w świetnej atmosferze. Jeśli nie będzie ich widać, to społeczeństwo nie będzie się z nimi liczyć – uzupełnił.

– Było bardzo pozytywnie. Jesteśmy naładowani dobrą energią. Mam nadzieję, że za rok spotkamy się jeszcze liczniej, że będzie tak samo kolorowo, wesoło i bez incydentów. Marsz to dla nas jeden dzień w roku, gdy możemy iść tacy, jacy jesteśmy, gdy możemy wyrażać siebie tak, jak tego chcemy i nie musimy się bać. Jest nas dużo, chroni nas policja i nie mamy żadnych obaw, by przez te parę godzin, w rytm dobrej muzyki i z tęczowymi flagami, pobyć ze sobą i się dobrze bawić – podsumował Janek Gębala, z którym przed marszem przeprowadziliśmy wywiad.