Wydarzenia Bielsko-Biała Cieszyn Czechowice-Dziedzice Żywiec Sucha Beskidzka Wadowice Oświęcim

Kotkowi tatuś wykręcał w rękach główkę i musiały na to patrzeć

Fot. Policja

Górale nie płaczą. Raz jej więc tylko pociekną ukrywane łzy. Wtedy, gdy wspomni to swoje jedyne w życiu, dziewczęce kochanie. Sprzed dwudziestu lat. I wiarę we wspólne, zrodzone z miłości, szczęście. A teraz? Szczęściem i kochaniem jest dla niej spokój i uśmiech szóstki dzieci. A uśmiechają się tylko wtedy, gdy taty nie ma…

Tak brzmi początek artykułu zatytułowanego “Bestia”, który ukazał się w “Kronice Beskidzkiej” trzydzieści lat temu – 28 grudnia 1992 roku. Poniżej jego ciąg dalszy.

Podbeskidzka wioska. Wszyscy się tutaj znają. Nietrudno więc trafić do chaty przy kapliczce z bolejącym Chrystusem. Drewniany dom, stodoła, stajnia, pies na łańcuchu. Nikogo nie ma. Sąsiadka zza płotu mówi, że gospodyni z dziećmi pojechała sadzić ziemniaki. Burza się zbliża. A gospodarz… siedzi w więzieniu. – Na szczęście tej rodziny – podkreśla

Stanisław Z. był już dwukrotnie karany za znęcanie się nad rodziną i zwierzętami. Z notatki prokuratorskiej: (…) znęcał się fizycznie i moralnie nad żoną oraz dziećmi, bijąc ich po całym ciele, wyzywając wulgarnymi słowami, grożąc zabiciem, zadawał też cierpienia zwierzętom w sposób szczególnie okrutny, zabijając i dręcząc psy i koty. Dwukrotnie karany za te przestępstwa, teraz tymczasowo aresztowany (…)

– Nie wierzyłam, gdy przestrzegano mnie przed ślubem, że pije – mówi po przyjściu z pola Katarzyna Z. – Ukrywał to przede mną. Później mieszkaliśmy u teściów, to ich zaczął bić, nie mnie. Nie mogłam tylko ich bronić. Najgorsze się zaczęło, gdy poszliśmy na swoje. Wtedy już tylko my staliśmy się jego ofiarami. My i zwierzęta, jednakowo nie miał dla nas litości. Pił i bił, tak się wyżywał…

Ona wtedy wysyłała synów na strych, zasłaniała swoim ciałem córki. Najstarszą bił najbardziej, nienawidził wręcz trzeciej z kolei. Bo miała być… synem.

Ale gdy się urodził ten pierwszy, wymarzony syn, to właśnie jego, tak “po męsku” zaczął maltretować. Ot bawił się na przykład, podnosząc go za uszy do góry i puszczając na podłogę…

Kiedyś przyniósł i postawił na środku kuchni gnatek do rąbania drzewa. Rodzina musiał wokół pieńka klęknąć. A on pan i władca, chodził i groził siekierą, bił obuchem po głowach. – Myślałam, że to już koniec. Jak jednak mogłam umierać mając tyle dzieci? – pyta Katarzyna Z. Jej córką musiał po tym “zajściu” zaopiekować się lekarz.

Nie chodziły natomiast do lekarza, gdy miały poprzecinaną paskiem skórę, gdy całe ciało było sine od kopania i bicia. Nie skarżyły się, bo komu i po co? A i dzieci się w szkole wstydziły. Nie mówiły też nikomu o śmierci ukochanego kotka i pieska. Kotkowi tatuś wykręcał w rękach główkę i musiały na to patrzeć. Potem wrzucił tę główkę do pieca, a córce kazał trzymać martwe ciałko. Po to, by go… obedrzeć ze skóry. I jeszcze groził, że z mięsa kotka ugotuje im zupę. Na szczęście nie dotrzymał słowa. Był za bardzo pijany. Pięcioletni Zbyszek miał swojego pieska. Malutkiego przyjaciela. Musiał patrzeć jak tata przebija go nożem. Jak pies zdycha. Najłatwiej znęcać się nad bezbronnym. A takim jest koń przywiązany do żłobu. Kij, bat, wszystko jedno. Poranione zwierzę nie mogło się poskarżyć. A któż w tym zastraszonym domu odważyłby się go bronić?

– Baliśmy się go wszyscy, również sąsiedzi – tłumaczy Katarzyna Z. – Gdy po raz pierwszy wrócił z więzienia, wszyscy się od nas odwrócili. Trudno się dziwić sąsiadom, którzy mnie świadkowali. Każdego napastował, groził podpaleniem, pobiciem. A był zdolny do wszystkiego. Każdy mnie prosił, bym go już za świadka nie podawała. Kiedyś, gdy nas tak strasznie zbił, udało się synowi uciec, chciał na policję. Ale w komisariacie nikogo nie było. Kto nas miał bronić?

Bił ich przeważnie nocą, jak wracał z knajpy. Później pił “czaj”, do którego przyzwyczaił się w więzieniu. I tak go trzymało do rana. Niszczył więc, kopał, tłukł, rozlewał wszystko. Na przykład rosół na żonę, mleko na ścianę. A mięso z lodówki wyrzucał na dwór. Potem gospodyni go zbierała, trzeba było coś jeść. A bieda była coraz większa, szczególnie od czasu, gdy go dyscyplinarnie wyrzucono z pracy.

Ten dom i pole kupili rodzice pani Katarzyny. Wierzyła, że się będzie cieszył, że będzie o to dbał. Gospodarstwo zapisane jest na nich wspólnie. – Ot, głupia, że mu zaufała – mówią dzisiaj sąsiedzi rozlatującej się chaty.

Trzy lata temu, dzięki amnestii, wyszedł z więzienia. Pozostał mu rok w zawieszeniu. Dokładnie w jeden dzień po tym terminie o mało nie zabił żony. W wannie – dusił ją i bił pięściami. Pełen nienawiści. Sprzeciwiła mu się tylko raz. Stanęły też w jej obronie córki. Tego jednego, jedynego razu nie zapomną do końca życia. To była jatka. Zrozumiały wtedy, że następnym razem musiałyby zabić. Po to, by już nie wstał, bo inaczej…

– Ksiądz powiedział na kolędzie mężowi, że chciałby go częściej widzieć w kościele. Córka chciała uciec przez ojca do klasztoru. Nie pozwoliłam, zdała maturę. Teraz studiuje zaocznie w Krakowie. Dobre mam dzieci, które błagają mnie tylko o jedno, by taty już nigdy nie było. Tak bardzo chcemy wszyscy po ludzku żyć… – w głosie pani Katarzyny czuje się tylko strach i zwątpienie.

Bo jak ma obiecać dzieciom normalne życie, gdy boi się każdego dnia, każdej godziny. Z lękiem patrzy na drzwi. A nuż go zwolnią, wejdzie i zacznie bić. Już przecież kiedyś błagała prokuratora, by nie żądał wyroku w zawieszeniu. Ona ma czterdzieści lat, szóstkę dzieci i nie boi się pracy. Marzy o rozwodzie i spłaceniu męża, zgodnie z prawem. Czeka na wyrok, który może jej pomoże w rozstaniu. Choć właściwie w to nie wierzy, bo on tu i tak kiedyś wróci. Według niego – po swoje i do swojego. I nikt nie potrafi jej pomóc, chyba tylko ten bolejący Chrystus z przyległej do jej wiejskiej zagrody kapliczki. Modli się więc do niego codziennie.

Codziennie też czeka ze strachem na wezwanie do sadu. Bo tak naprawdę, to nawet tam będzie się bała swego kata. Ojca swych dzieci, człowieka, którego kiedyś kochała. Potem – bestię.

google_news
7 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Krystian
Krystian
1 rok temu

Czy. musi się tu wyświetlać taka obrzydliwa reklama?

?
?
1 rok temu

ciekawe czy ktoś zapytał rodzinę ,czy to można po 30 latach odgrzebywać ,główny “bohater” dawno nie żyje ,podobnie jak i jego żona,a dzieci może nie życzą sobie na nowo to przechodzić?

Ewa
Ewa
1 rok temu

Sama bym takiego męża zabiła w życiu bym się nie zgodziła na takie traktowanie

?
?
1 rok temu

Dziwna kontynuacja historii po 30 latach w tej samej konwencji. A zmieniło się trochę w świadomości ludzkiej, opiece… – córka studiuje.

No tak
No tak
1 rok temu

Smakowite kąski z archiwum “redakcja” wynajduje na długi świąteczny weekend.

wsiowy
wsiowy
1 rok temu
Reply to  No tak

kłuje tradycją w oczęta?

No tak
No tak
1 rok temu
Reply to  wsiowy

Czyja tradycja?… Twojej rodziny?.. Twojej wsi?