Bielsko-Biała Na sygnale

Spłonęło zaplecze sklepu. Ktoś świadomie zaprószył ogień?

Pięć zastępów straży pożarnej uczestniczyło w minioną środę późnym wieczorem w gaszeniu pożaru zaplecza sklepu spożywczego przy ul. Goleszowskiej w Bielsku-Białej. Po przyjeździe straży pożarnej okazało się, że szyba w drzwiach wejściowych jest wybita, ale jak do tej pory nie wpłynęło zawiadomienie o ściganie sprawcy. Co było przyczyną pożaru?

Ze względu na duże zadymienie sklepu i gęste rozlokowanie towaru na zapleczu akcja ratowniczo-gaśnicza była trudna. Ratownicy wyposażeni w aparaty ochrony górnych dróg oddechowych, z linią gaśniczą, poruszali się na kolanach. Ustalono, że źródło pożaru jest na zapleczu, na tyłach sklepu. Tam okno było w całości, strażacy musieli wybić szyby, żeby szybciej oddymić sklep. W trakcie akcji okazało się, że zadymione zostało mieszkanie nad sklepem oraz lokal gastronomiczny. Łącznie ewakuowano dziesięć osób. Zespół ratownictwa medycznego profilaktycznie odwiózł do szpitala kobietę w ciąży i mężczyznę, którzy mieszkają obecnie nad sklepem. W ocenie strażaka z wieloletnim stażem, jeśli ktoś świadomie zaprószył ogień, to ryzykował zdrowiem i życiem tych ludzi, a także ryzykował także życiem i zdrowiem klientów lokalu gastronomicznego znajdującego się w tym budynku. Policja wytypowała osobę, która może odpowiadać za zaprószenie ognia i na tym etapie stanęło.

– Nie było włamania, sprawca nie miał zamiaru wejść do sklepu, żeby cos ukraść. To było umyślne uszkodzenie mienia. Ze wstępnych ustaleń wynika, że zaprószenie ognia miało charakter umyślny i sprawca działał w zamiarze uszkodzenia mienia. To są przestępstwa wnioskowe, ale jak na razie nie wpłynął wniosek o ściganie – powiedział nam w miniony czwartek asp. sztab. Roman Szybiak z KMP w Bielsku-Białej.

Nie wiadomo jak duże są straty po pożarze i czy jakakolwiek część towaru wróci do sprzedaży, gdyż w sklepie było duże stężenie różnych gazów pożarowych i związków chemicznych powstałych między innymi wskutek palenia się przedmiotów z tworzyw sztucznych. Jak na razie sklep jest zamknięty, na drzwiach przyklejono czerwoną kartkę z napisem „zamknięte”.

– Obok tego sklepu często urzędowali menele i szerzyło się pijaństwo. Do administracji wysłałem wiele maili z prośbami o usunięcie bałaganu panującego obok tego sklepu. Nie reagował nikt ani właściciel budynku, ani administratorzy, ani sklep – powiedział nam mieszkaniec osiedla.

navigate_before
navigate_next

google_news