Wydarzenia Cieszyn

W stronę zachodzącego słońca. Z Istebnej na Ziemie Odzyskane

Franciszek Legierski fot. Michał Cichy

Różnie toczyły się wojenne i powojenne losy mieszkańców Śląska Cieszyńskiego. Niektórzy przeżyli tę straszną zawieruchę na miejscu, byli tacy, którzy wracali po niej w rodzinne strony, ale byli i tacy, którzy dopiero po wojnie wyjeżdżali. Na ten ostatni krok zdecydowało się w 1945 roku wiele rodzin z Istebnej.

Takie terminy jak „repatrianci” i „ziemie odzyskane” kojarzą się nam głównie z mieszkańcami przedwojennego wschodniego krańca Polski i zasiedlaniem potem przez nich zachodnich obszarów kraju. Jednak temat dotyczył również Ślązaków i górali.

“Rychtuj tobołki i jademy”

Z naszą redakcją skontaktował się ostatnio ponad osiemdziesięcioletni Franciszek Legierski. Końcem wojny mieszkał on w Istebnej, skąd – wraz z całkiem liczną grupą mieszkańców tej miejscowości – przeprowadził się w 1945 roku na ziemie odzyskane. Jak zapamiętał przymiarki do wyjazdu?

– W Istebnej pojawiły się wtedy, w 1945 roku, na ścianach i płotach, obwieszczenia na podstawie zarządzenia z Warszawy. Stało tam, że kto chce osiedlić się na „ziemiach odzyskanych”, może to uczynić. Ja oczywiście wtedy jeszcze czytać nie umiałem, bo miałem trzy lata. Brat mojej mamy oraz Paweł Haratyk i Jan Bestwina pojechali w trójkę sprawdzić, jak tam jest. Wrócili po kilku dniach. Paweł przyszedł do nas i powiedział: „Hana, rychtuj tobołki, chłopca i jademy”. Na co moja mama: „A Jezus Maria, kaj to je?”. W odpowiedzi usłyszała: „Tam, kany słońce zachodzi” – wspomina pan Franciszek.

Furmankami, pociągiem, ciężarówkami

Trójka wysłanników w czasie rekonesansu upatrzyła sobie, gdzie ich rodziny mają się osiedlić. W przypadku tej grupy padło na miejscowość Dzierżkowice, 37 kilometrów od Raciborza, a więc – w porównaniu z okolicami Wrocławia dla repatriantów z Kresów Wschodnich – stosunkowo blisko Istebnej. Co ciekawe, to miejscowość tuż przy granicy, obecnie z Czechami, a wtedy z Czechosłowacją, praktycznie podzielona na dwie części, należące do różnych krajów, podobnie jak Cieszyn.

– Paweł wybrał numer 20 w Dzierżkowicach i zamieszkaliśmy tam z nim i mamą od września 1945 roku. Do Dzierżkowic udawaliśmy się z Istebnej. Najpierw jechaliśmy furmankami, transportowani metodą nazywaną potem czynem społecznym, po góralsku się to nazywało „z pobaby”. Dojechaliśmy tymi furmankami do Obłaźca, bo dopiero stamtąd jechał pociąg, z Wisły nie, z uwagi na uszkodzony most na Wiśle. Tam nas rozładowali z furmanek do pociągu. Zapamiętałem tylko drogę od Raciborza. W samym Raciborzu długo czekaliśmy, wszyscy z dziećmi, z wózkami, poowijani szmatami. Na peronie siedział człowiek, oparty plecami o ścianę i nie miał nogi, co dla mnie – jako dziecka – było bardzo dziwne – opowiada Franciszek Legierski.

Pociąg w końcu przyjechał, ale mimo małej odległości, podróżników czekało jeszcze wiele przesiadek i jazda nie najkrótszą drogą, czego powodem były między innymi poniszczone mosty. W jednej z takich sytuacji podjechały auta Armii Czerwonej i repatriantów z Istebnej, wraz z ich dobytkiem, przewieziono wojskowymi ciężarówkami.

– Jechaliśmy na stojąco. Szkaradnie jechał ten Rus, rzucało nami. Ja byłem mały, wszyscy się kolebali i bałem się, że mnie zgniotą. Ktoś mi stanął na nogę, spadł mi kierpiec, który miałem na nodze, bo buty dopiero tam dostaliśmy, ale jakoś w końcu dotarliśmy do tych Dzierżkowic, pod numer 20 – wspomina nasz rozmówca.

Co to było za gospodarstwo!

Dlaczego jednak ludzie, których dotychczasowe miejsca zamieszkania nie znalazły się poza granicami Polski, zdecydowali się na przeprowadzkę? Przyczyną była chęć zasiedlenia większego gospodarstwa, z lepszą jakościowo ziemią. W Istebnej najbliższa rodzina pana Franciszka mieszkała i pracowała u gazdy Marekwicy, więc ich codzienność nie była łatwa. Tymczasem w nowym miejscu mogli liczyć na własne gospodarstwo. Wraz z nimi przeniosły się wówczas 34 rodziny, z których 30 zamieszkało w tej samej miejscowości, a 4 w innej wsi. Jakie były ich wrażenia, gdy już dotarli?

– Jezu, co to było za gospodarstwo! Był tam dom właścicieli, dalej drugi dom dla służby, wiata na wozy i maszyny, studnia, wasserleitung (wodociąg – przyp. red.), duża stodoła, duży ogród owocowy, chlewik na świnie, chlewik na owce, przybudówka na drób. Główną gospodynią była Niemka, Marie. Miała pięcioletniego syna, z którym się zaraz zaprzyjaźniłem i córkę. My spaliśmy na ziemi, Niemcy w łóżkach, bo w swoich domach byli. Gotowały najpierw nasze kobiety, potem Niemki. Niemcy musieli potem opuścić swoje mienie, bo przyszli obcy ludzie do ich domu i zaczęli się panoszyć – mówi pan Franciszek.

Zabójstwo sołtysa

W maju 1946 rodzina Legierskich przeprowadziła się do innego domu, pod nr 63, gdzie gospodarowała sama, bez dalszej rodziny.

– Jeśli chodzi o jakość gleby, to różnica w porównaniu z Istebną była kolosalna i były to równiny. Tam z reguły były ziemie pierwszej klasy, trzeciej nie było nigdzie, podczas gdy w Trójwsi to było kilka klas niżej – wyjaśnia Franciszek Legierski.
Czy rodziny z Istebnej, które przybyły do Dzierżkowic, pozostawały tam w ścisłym kontakcie?

– Tam mieszkali autochtoni, przybysze z gór i repatrianci zza Buga, bo w 1956 roku przyszła druga tura. Nie zapamiętałem, żeby akurat ci z Istebnej trzymali się razem, ale ogólnie była tam zgoda, nikt nikomu nic nie ukradł, nikt na nikogo nie napadł – dodaje.

Franciszek Legierski szczególnie zapamiętał lato 1948 roku i pewną historię z tamtego czasu, krwawą niestety.

– W tym czasie były dwie partie polityczne: PPR i PPS. Do jednej z tych partii należał przybyły też z Istebnej Jan Haratyk, który został mianowany sołtysem. Zorganizowano zebranie wiejskie, była pełna sala. Sołtys Haratyk zebrał uwagi i wnioski od wszystkich, a potem wstał i odczytał dekret z Warszawy, o reformie rolnej, która w praktyce odbierała niektórym ziemię – snuje opowieść pan Franciszek.

Na te słowa odezwał się posiadacz 40 hektarów, zapowiadając, że jeśli zostaną mu odebrane, sołtys Haratyk z jego ręki zginie, co pan Franciszek osobiście słyszał. W pewien listopadowy dzień, z samego rana, wieś Dzierżkowice obiegła wieść, że pochodzący z Istebnej sołtys Haratyk nie żyje.

– Pobiegłem przed jego dom, gdzie zebrał się już tłum ludzi i niewiele można było widzieć. Klęknąłem i między nogami ludzi widziałem drzwi otwarte do sieni. Na betonowej posadzce leżał Jan Haratyk, na lewym boku, w kalesonach, białej koszuli i w kałuży krwi pod głową. Ten widok mam przed oczami do dziś – wspomina Franciszek Legierski. Zmiany ustrojowe stały się więc zarzewiem lokalnych porachunków. Sprawcy tej zbrodni byli znani, jednak w tamtym przynajmniej okresie nie zostali złapani.

Powrót na Śląsk Cieszyński

Istebnianie wyjechali w okolice Raciborza na przywołane wcześniej hasło „tam, kany słońce zachodzi”. Sołtysem został istebnianin Haratyk. Nazwisko to nie jest rzadkie, nosił go też przywódca górali w rozgrywającym się w podobnych latach i nakręconym w Istebnej filmie pt. „Słońce wschodzi raz na dzień”.
Franciszek Legierski żył w Dzierżkowicach do końca lat 50. i wyprowadził się, gdyż – jak mówi – nie było tam żadnych perspektyw pracy. Przyjechał do Cieszyna, gdzie mieszka do dziś.

Uczniowie i Fr. Legierski w Dzierżkowicach.  Fot. Michał Cichy

 

google_news
17 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Adela
Adela
2 miesięcy temu

Urodziłam się w tej wsi ze związku Istebnianki i Przybysza z za Buga .. Mieszkałam do emerytury. Wdzięczności za przypomnienia , łezka mi poleciała . Wszystko jest prawdą. Pozdrawiam ciepło wszystkich.🤗😎

też ciepło
też ciepło
2 miesięcy temu
Reply to  Adela

Oj podobnych historii powojennych jest wiele, nie przybysze z konieczności życiowej byli złymi ludźmi.

Taka prawda.
Taka prawda.
2 miesięcy temu

Po wojnie ziemie zachodnie były przede wszystkim pod kontrolą wojsk rosyjskich . Nikt nie chciał się tam osiedlać bo mówiono że wrócą tam Niemieccy właściciele których Rosjanie wcześniej przegonili dalej na zachód , pozostawiając swoje domy i gospodarstwa i dla tego sprowadzono tam sporą ilość ludzi z za Bugu a zwłaszcza Ukraińców którzy tam się na stałe osiedlili i otrzymali Polskie obywatelstwo. Ten sam proceder odbywał się na pomorzu.

Hermenegilda
Hermenegilda
2 miesięcy temu
Reply to  Taka prawda.

Widzę że dużo pamiętasz 😂

widać
widać
2 miesięcy temu
Reply to  Hermenegilda

Podszywacz, dodanie buźki nie zasłoni głupoty.

słaba prawda
słaba prawda
2 miesięcy temu
Reply to  Taka prawda.

Słabiutko wiesz o różnych losach powojennych ludzi. Ukraińcy którzy uzyskali polskie obywatelstwo? – co to bzdurzysz, z Białorusi – owszem. Pod kontrolą wojsk rosyjskich? – nie było tych wojsk na ulicach.

Taka prawda.
Taka prawda.
2 miesięcy temu
Reply to  słaba prawda

W okolicach Wrocławia a zwłaszcza Legionowa były duże nowo budowane osiedla dla rosyjskich żołnierzy i mieszkali tam z rodzinami , znam te tereny i znam sporo ludzi przesiedlonych ze wschodu i z terenów Ukrainy , bardzo dobrzy ludzie. Są dowody oraz zdjęcia

tak znasz
tak znasz
2 miesięcy temu
Reply to  Taka prawda.

W Legnicy a nie w okolicach Legionowa (k. Warszawy)

Jo.
Jo.
2 miesięcy temu
Reply to  tak znasz

W temacie mowa o ziemiach zachodnich.

tak to plącżą fakty
tak to plącżą fakty
2 miesięcy temu
Reply to  Jo.

Toż piszę o tym, innym miejscem w okolicach Wrocławia jest Świdnica z koszarami i osiedlem dla radzieckich żołnierzy i ich rodzin. 2 lata mieszkałem w Świdnicy i potrafię coś powiedzieć, nigdy mieszać z Legionowem.

Kotektor
Kotektor
2 miesięcy temu
Reply to  tak znasz

Zgadza się ,nastąpiła w pisowni pomyłka.

?
?
2 miesięcy temu
Reply to  Kotektor

Korektor a nie “Taka prawda”?

taki to lokalny patriotyzm
taki to lokalny patriotyzm
2 miesięcy temu

Wrócił z Dzerżkowic, niedalekie te “ziemie odzyskane” ale już nie na wieś do Istebnej gdzie również nie było pracy a ziemie kilka klas gorsze i góry. Wiele jest takich historii, że ze wsi trafiali do miast. Prawdziwe ziemie odzyskane to dolnośląskie, szczecińskie i prawdziwa wyprawa bez powrotu była dopiero w przypadku repatriantów.

Hermenegilda
Hermenegilda
2 miesięcy temu

Po co przepisujesz artykuł?Wali ci?

co za kiep
co za kiep
2 miesięcy temu
Reply to  Hermenegilda

Przepisujesz artykuł? – gdzie palanciku to widzisz? Napisz, podszywacz samodzielny komentarz – nie umiesz a umiesz tylko wtrącać się?

Hermenegilda
Hermenegilda
2 miesięcy temu
Reply to  co za kiep

Gratuluje ci nicka,stosowny😂

kiepem poganiany
kiepem poganiany
2 miesięcy temu
Reply to  Hermenegilda

na stos, wtedy będziesz stosowny a łzy będą cieknąć obficie