Wydarzenia Wadowice Oświęcim

Z uśmiechem, mimo bólu

Fot. Aneta Rąpel

Franuś Rąpel ma dopiero roczek, a już niesie z sobą taki bagaż cierpienia, jakiego nie udźwignąłby niejeden dorosły. Rodzice maluszka po wielokroć słyszeli, że muszą być gotowi na jego śmierć. On jednak się nie poddaje. Zadziwia lekarzy siłą ducha i wolą życia. Potrafi się nawet uśmiechać, choć dotąd nie zaznał ani jednego dnia wolnego od bólu…

 

Gdy Aneta i Janusz Rąplowie z Przybradza dowiedzieli się, że ich rodzina powiększy się o drugie dziecko, byli przeszczęśliwi. Oczyma duszy już widzieli siebie z córeczką oraz synkiem w różnych miejscach i sytuacjach – na spacerze, w cukierni, u znajomych. Ale w 22 tygodniu ciąży ich marzenia rozsypały się jak domek z kart. Lekarz, który robił Anecie Rąpel USG, zauważył z niepokojem, że rączki i nóżki nienarodzonego maleństwa są nieproporcjonalnie krótkie w stosunku do wielkości jego tułowia i główki.

 

Skierował mnie na dokładniejsze badania do Krakowa. I tam przeżyłam prawdziwy szok. Okazało się, że mój synek ma połamane żebra, rączki i nóżki, jego czaszka jest bardzo słabo uwapniona, miękka, a klatka piersiowa zbyt wąska. Lekarz postawił diagnozę – wrodzona łamliwość kości, w dodatku najcięższego typu. I powiedział, że maluszek najprawdopodobniej umrze jeszcze w moim łonie lub zaraz po urodzeniu – wspomina Aneta Rąpel. Po tym, co wtedy usłyszała, przepłakała wiele dni. Jej mąż, choć próbował być twardy, też nie zawsze potrafił powstrzymać łzy. Ale Franuś przeżył, mimo że przyszedł na świat grubo przed czasem, ważąc zaledwie 1,5 kilograma. Od tamtej pory cały jego świat mieści się w szpitalnych murach. Aby mógł je opuścić, musi osiągnąć wagę 5 kilogramów. Brakuje mu do niej jeszcze 300 gramów. A malec ma już roczek – pierwsze urodziny obchodził 16 marca. Zdrowi chłopcy w jego wieku ważą przynajmniej dwa razy tyle, co on.

 

Franuś oddycha tylko z pomocą respiratora. Nie potrafi samodzielnie przełykać, dlatego jest karmiony przez sondę, czyli silikonową rurkę, przez którą pożywienie trafia bezpośrednio do żołądka. Jego kości są tak kruche, że rodzice mogą tylko pomarzyć o przytuleniu go do siebie. Kąpiel i przebieranie chłopczyka wymagają niebywałej ostrożności. Nawet drobny ucisk czy wstrząs jest dla niego niebezpieczny. Ba, wystarczy nawet, że malec kichnie, by doszło u niego do kolejnego złamania… A kruchość kości i niewydolność oddechowa to bynajmniej nie jedyne jego problemy. Franuś ma też powiększoną wątrobę, która z trudem spełnia swoją rolę. – W lipcu skóra naszego synka nabrała dziwnego, prawie zielonego odcienia. Lekarze bez ogródek powiedzieli nam, abyśmy się z nim pożegnali, bo jego wątroba przestaje funkcjonować. Ale on z tego wyszedł. Odzyskał normalny kolor i nadal żyje. I nawet potrafi cieszyć się życiem, choć ma tak niewiele powodów do radości – opowiada Aneta Rąpel, ocierając łzy wzruszenia. Jeszcze niedawno chłopczyk w ogóle się nie uśmiechał. Teraz rozpromienia się za każdym razem, gdy widzi mamę. Nawet pomimo bólu, który nigdy nie przestaje mu towarzyszyć.

 

Sześcioletnia Judytka marzy o chwili, kiedy jej braciszek opuści szpital. – Bardzo go kocham – zapewnia z powagą, choć widziała Franusia tylko na zdjęciach. – Wiem, że mama będzie miała dla mnie mało czasu, gdy Franio z nami zamieszka, ale to nic. Chcę, żeby tu był. Chcę się nim opiekować. Opieki i pomocy jej brat będzie potrzebował do końca życia. Lecz jest szansa na to, że w mniejszym stopniu niż obecnie. Być może zacznie siedzieć o własnych siłach, oddychać bez respiratora, przełykać jedzenie, posługiwać się rękami, a nawet mówić. – To już byłoby dla nas bardzo dużo. Franek nigdy nie będzie chodził, ale chcielibyśmy przynajmniej, żeby pewne czynności mógł sam wykonywać – rozmarza się Aneta Rąpel.

 

Ona i jej mąż postanowili zrobić, co w ich mocy, aby synek osiągnął maksymalną możliwą w jego sytuacji sprawność. Oszczędzają na wszystkim, byle tylko mieć pieniądze na leczenie i rehabilitację Franusia. Nie zawahali się też poprosić o pomoc naszych czytelników. – Sami sobie nie poradzimy – wyznają. Kto chciały ich wesprzeć, może to zrobić wpłacając datek na konto Fundacji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą” w Alior Banku S.A.: 42 2490 0005 0000 4600 7549 3994. W tytule przelewu koniecznie trzeba wpisać: „34702 Rąpel Franciszek – darowizna na pomoc i ochronę zdrowia”.

Kiedy Aneta Rąpel jest w domu, może się cieszyć synkiem tylko na zdjęciu. Fot. Edyta Łepkowska

google_news
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Hermenegilda
Hermenegilda
5 lat temu

Tutaj komentarz nie jest właściwy na łamach kroniki ale poza, w kierunku polityki rządzących.