Wydarzenia Bielsko-Biała

Koniec z reklamową wolnoamerykanką w Bielsku-Białej?

Fot. Marcin Płużek

Problem „zaśmiecania” przestrzeni publicznej rozmaitymi nośnikami reklam od lat spędza sen z powiek włodarzy miast i gmin. Reklamowy chaos szpeci, a bywa, że wręcz stanowi zagrożenie – w przypadku reklam ustawianych przy drogach. W 2015 roku samorządowcy otrzymali potężny oręż do walki z reklamową wolnoamerykanką w postaci tak zwanej ustawy krajobrazowej. Dzięki niej lokalne władze mogą podejmować własne uchwały, precyzujące, jakie reklamy, w jakim miejscu i na jakich zasadach można umieszczać. Z tej możliwości chcą teraz skorzystać bielscy samorządowcy.

Prace nad przyjęciem stosownej uchwały są już mocno zaawansowane. Dlaczego jednak bielscy włodarze zabrali się za to dopiero teraz, skoro ustawa dała im taką możliwość już ponad pięć lat temu? Okazuje się, że nie tak łatwo stworzyć taką uchwałę, aby uwzględniała wszystkie (niekiedy sprzeczne) oczekiwania społeczne, a jednocześnie była zgodna we wszystkich aspektach z literą prawa. Przekonały się o tym samorządy, które nieco wyszły przed orkiestrę i jako pierwsze uchwaliły własne – lokalne – przepisy chroniące krajobraz. Uchwały takie były zazwyczaj w całości lub w części zaskarżane, uchylane albo oprotestowywane tak, że trzeba było je zmieniać, poprawiać czy nawet pisać od nowa. W efekcie niewiele zostawało z tego, co pierwotnie zapisano w uchwale.

W Bielsku-Białej – podobnie jak i wielu innych miastach – postanowiono nieco poczekać i śledzić rozwój sytuacji. W tym czasie analizowano rozstrzygnięcia sądów, decyzje organów nadzorczych, opinie prawne. Wszystko po to, aby ustrzec się błędów poprzedników. To między innymi na podstawie tak zdobytej wiedzy stworzony został projekt bielskiej uchwały krajobrazowej. Obecnie jest on konsultowany, jest więc jeszcze za wcześnie, aby pisać o szczegółach, bo nie wiadomo w jakiej formie uchwała zostanie ostatecznie przyjęta. Warto jednak nadmienić, że nie chodzi tu o kosmetykę, lecz prawdziwą rewolucję, która może przyprawić żyjących z reklam o ból głowy. Pozostałych pewnie ucieszy, bo z pejzażu miasta zniknie więle nośników reklam.

Mówiąc w uproszczeniu uchwała ureguluje dwie kwestie: jak reklamowe nośniki mogą wyglądać (wielkość, estetyka, sposób zamontowania itp.) i gdzie można je umieszczać. Wszystkie reklamy (szyldy, banery, plakaty, bilbordy) będą musiały zostać dostosowane do zapisanych w uchwale wymogów, a właściciele firm, sklepów, punktów usługowych, hurtowni, lokali gastronomicznych itp. będą się mogli reklamować w taki sposób w przestrzeni publicznej tylko w miejscu prowadzenia działalności, a nie jak teraz, gdzie popadnie na terenie miasta.

Uchwała ma także uregulować wiele kwestii związanych z ogólną estetyką miasta, jak chociażby kolorystykę elementów miejskiej infrastruktury (przystanki, kosze na śmieci, uliczne słupki). W tym przypadku zasada ma być taka, iż takie „drobne” elementy krajobrazu swoim wyglądem czy rzucającą się w oczy barwą nie mogą dominować w otaczającej je miejskiej przestrzeni. Ustawa dała włodarzom miast i gmin możliwość karania osób, które nie będą przestrzegać ustalonych przez samorząd zasad ochrony krajobrazowej. Chodzi o kary finansowe, które mogą być naprawdę dotkliwe. Teraz takiej możliwości samorządy w praktyce nie mają.
A co z nośnikami reklam, które już istnieją? Jak dowiedzieliśmy się w bielskim Ratuszu, na pierwszy ogień pójdą te reklamy, które pojawiły się w mieście nielegalnie (już teraz na umieszczenie wielu takich konstrukcji trzeba mieć pozwolenie budowlane). Urzędnicy sporządzili już listę takich nielegalnych instalacji i gdy tylko dostaną do ręki narzędzie w postaci finansowego bicza na niepokornych, na pewno szybko sobie z nimi poradzą. Natomiast te reklamy, które zamontowano legalnie, lecz nie będą już spełniać wymogów uchwały, prędzej czy później również znikną z miasta. Kwestią jest tylko czy prędzej czy później, bo ścierają się jeszcze dwie koncepcje – czy wyznaczyć krótki (dwu albo trzyletni) okres na dostosowanie się do nowych przepisów, czy może okres ten powinien być dłuższy.

Mieszkańców Bielska-Białej czeka więc już niedługo krajobrazowa rewolucja. Kiedy dokładnie jeszcze nie wiadomo. Obecnie projekt uchwały analizują komisje Rady Miejskiej. Radni – jak ustaliliśmy – mają wiele pytań i uwag do zaproponowanych przez Ratusz rozwiązań. Następnie projekt musi być skonsultowany między innymi z wojewodą i służbami konserwatorskimi. Wszystkie te organy mogą (choć nie muszą) wnieść własne uwagi albo zastrzeżenia. Będą miały na to 30 dni od momentu, gdy projekt do nich trafi. Później zostanie podany konsultacjom społecznym. Procedura w tym wypadku jest podobna do tej, jaka obowiązuje w przypadku planów przestrzennego zagospodarowania miasta. Projekt zostanie wystawiony do wglądu i każdy będzie mógł wnieść do niego własne uwagi. Każdy taki wniosek będzie musiał zostać rozpatrzony. Dopiero na końcu tej procedury projekt w ostatecznym już kształcie trafi pod obrady Rady Miejskiej i o jego losie zadecydują w głosowaniu radni. A nawet jeśli go przyjmą, to jeszcze nie zamknie sprawy. Każdą uchwałę można przecież zaskarżyć, unieważnić albo uchylić…

Warto przypomnieć, że sama ustawa krajobrazowa trafiła do Trybunału Konstytucyjnego, który ma sprawdzić jej zgodność z ustawą zasadniczą. W 2019 roku Naczelny Sąd Administracyjny badający uchwałę krajobrazową przyjętą w Opolu, po skardze jednej z firm z branży reklamowej skierował do TK pytanie o zgodność pewnych zapisów ustawy krajobrazowej z konstytucją. Zachodzi więc obawa czy po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, przyjęte już przez samorządowców uchwały krajobrazowe nie stracą swojej ważności.

google_news
Subskrybuj
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Karol
Karol
2 lat temu

Komunistyczna mentalność wychodzi uszami i nosem. To nie przestrzeń publiczną tylko prywatną i jak komu przeszkadza to niech się wyprowadzi . Mam nadzieję że TK wyzuci 7srawe w całości do kosza no to patologia w czystej postaci, która samorządy ochoczo nadużywają.

Johnny
Johnny
2 lat temu
Reply to  Karol

w każdym cywilizowanym kraju stosuje się tego typu ustawy, widok publiczny to nie prywatne zacisze domowe… podobnie kubaturę i rodzaj stawianego budynku”prywatnego” określają ustawy, dlaczego mają nie dotyczyć zaśmiecających nam widoki nachalnych bilbordów

Tadeusz
Tadeusz
2 lat temu

Gierasiński to był gość. Ten to dbał o powierzone mienie.