Wydarzenia Bielsko-Biała

VI Beskidzkie Dyktando. Podajemy treść

Fot. FB MDK Bielsko-Biała

Z VI Beskidzkim Dyktandem zmagało się wczoraj około 300 uczestników.

Pisano je w Auditorium Maximum w budynku L na terenie Akademii Techniczno-Humanistycznej w Bielsku-Białej. Treść przygotowała dr Ewelina Gajewska z Katedry Polonistyki ATH. Zebranym odczytywał ją prof. Jerzy Bralczyk.

Uczestnicy rywalizowali o Pióro Prezydenta Miasta Bielska-Białej i tytuł Beskidzkiego Mistrza Ortografii w czterech kategoriach: Młodziki (uczniowie klas 7 i 8 oraz III gimnazjów), Junior (uczniowie szkół średnich), Open (wszyscy uczestnicy) oraz VIP (osoby imiennie zaproszone przez organizatorów).

Wśród Młodzików najlepszy okazał się Tomasz Chrobak, najlepszym Juniorem została Martyna Więzik, w kategorii Open palma pierwszeństwa ponownie przypadła w udziale Tomaszowi Chrobakowi. Z kolei pierwsze miejsce wśród VIP-ów zdobył Marek Hetnał, wiceprezes spółki ZIAD.

Dyktando było częścią trwającego właśnie XX Beskidzkiego Festiwalu Nauki i Sztuki. Zorganizowali je ATH oraz Miejski Dom Kultury w Bielsku-Białej.

Treść dyktanda: 

Będąc gościem w Beskidach, u podnóża Pilska, student etnografii z Kędzierzyna-Koźla zbiera materiały do pracy na temat zwyczajów świątecznych tutejszych górali.

Skarbcem wiedzy stanie się dlań Hela Pawlusowa, ciągle żwawa prababcia, choć słabowidząca. Dużo wie i pamięta, a nie mniej ma też zapisane – w spadku po wuju dostała notatki na kartkach postrzępionych, lecz wciąż lśniąco białych.

Student dowie się zatem, co to połaźnica: niegdyś drzewko świąteczne wieszane pod stropem (nawet nie najładniejsze doczeka Trzech Króli). Będzie umiał rozpoznać jukacy żywieckich w maskach z kawałka baraniego runa i czapkach w formie stożka z kulistym pomponem. Zwyczaj przetrwał do dzisiaj – czasem już w sylwestra (częściej po północy) przy trzasku batów składają życzenia, by w nowym roku nie zabrakło szczęścia, a w spiżarniach na co dzień pełno było jadła.

Góralskie zapusty to także sezon przebierańców – diabłów w kruczoczarnych, długich pelerynach, z różkami w kształcie zgrabnych półksiężyców (krwistoczerwonych, rzadziej rdzawozłotych). Najbardziej aktywni od tłustego czwartku – z krzykiem i hałasem odwiedzali domy, licząc na parę groszy i miniprzekąskę.

W śmigus-dyngus, zwany gdzieniegdzie śmigorzem, panny były nie tylko polewane wodą, ale i chłostane gałązką jałowca, by zmyć ślady zimowej chandry i apatii.

Cóż by dodać? Hela ma w zanadrzu więcej opowieści, niekoniecznie o świętach i dawnych zwyczajach. Wokół nie brak wszak legend, anegdot i gawęd – pół fantastycznych, pół realistycznych historyjek o bandach lokalnych zbójników, co hasali po zboczach sławnej góry Grojec. Mógłby to być temat na kolejną pracę?

Fot. FB MDK Bielsko-Biała

google_news