Wydarzenia Żywiec

Sołtysi jak geodeci

Na Żywiecczyźnie sołtysi są coraz mocniej oburzeni swoją nową rolą. Chodzi o nowelizację prawa łowieckiego, która weszła w życie 1 kwietnia. Od tego czasu mają się oni zajmować – to nie żart! – szacowaniem na gruntach rolnych szkód, które wyrządzają zwierzęta, głównie dziki! Większość gospodarzy wiosek podkreśla, że w ogóle się na tym nie zna, bo nikt ich nawet nie przeszkolił. Aby było jeszcze śmieszniej, nikt też im za to nie płaci.

Sprawa jest bardzo poważna, bo na odszkodowania czekają przecież setki osób na Żywiecczyźnie. Przed nowelizacją prawa łowieckiego szacowaniem szkód zajmowali się myśliwi z kół łowieckich lub urzędnicy (zależało to od odległości szkody od zabudowań). Teraz, w myśl nowych przepisów, w terenie pracować ma komisja złożona z sołtysa, przedstawiciela koła łowieckiego i rolnika. Ale to sołtysi mają przewodniczyć takiej komisji i sporządzać protokoły.

– Od miesiąca bez szkolenia gonią oni jak szaleni, szacując szkody po dzikach – mówi radny gminy Milówka Tadeusz Butor. – Robią to za friko i muszą być na każde zawołanie do szacowania szkód. W dodatku sołtys piszący wszystkie dane i szacujący, ile należy wypłacić odszkodowania, musi się liczyć z tym, że niezadowolony rolnik ma prawo złożyć odwołanie. Sugeruję, aby sołtysi składali pisma do swoich urzędów gmin, że rezygnują z udziału w takiej komisji z powodu braku odpowiedniego przeszkolenia. Jeśli już sołtysi mają szacować, powinni mieć za to w jakiś sposób płacone albo przynajmniej podniesione diety.

POWSTAŁ CHAOS

Przewodniczący Rady Gminy Milówka Krzysztof Kamiński mówi, że do gminy dotarło pismo od Krajowej Rady Izby Rolniczej w sprawie szacowania szkód przez sołtysów.

– Wynika z niego, że staje się to problemem ogólnopolskim. W piśmie podkreślono, że wójtowie w całej Polsce wskazują na fakt, że sołtysi nie są przeszkoleni do rzetelnego szacowania szkód. W dodatku z tego powodu w gminie Rzecznica, w województwie zachodniopomorskim, wszyscy sołtysi zapowiadają rezygnację ze sprawowanych funkcji. Izba poinformowała, że szkolenia dla sołtysów w sprawie szacowania szkód będą prowadzone dopiero od maja do września. Ale sołtysi szkody szacować muszą już teraz, i to do siedmiu dni od ich zgłoszenia przez mieszkańców. Brak środków prawnych powoduje, że nie ma możliwości płacenia sołtysom za taką pracę. Izba Rolnicza zwróciła się do Ministerstwa Środowiska o wyjaśnienie całej sytuacji. Nie da się ukryć, że przez taką zmianę powstał chaos. W przypadku gminy Milówka będziemy rozmawiać na komisjach Rady Gminy i z wójtem o podniesieniu diet dla sołtysów – zaznacza przewodniczący Krzysztof Kamiński.

NIKT NAS NIE PYTAŁ

Wiele wątpliwości ma sołtys Milówki Sławomir Salamon, mający już teraz ręce pełne roboty przy szacowaniu szkód.

– Jest coraz więcej pytań i wątpliwości. Co będzie, gdy ulegniemy wypadkowi w terenie? Przecież nie jesteśmy od tego ubezpieczeni? Co wtedy z kosztami leczenia? Podczas spotkania w Milówce z marszałkiem Sejmu Markiem Kuchcińskim powiedziałem mu, że zrobili z sołtysów geodetów – mówi sołtys Sławomir Salamon.

Podobnego zdania jest sołtys Nieledwi Józef Bandoła.

– Co mamy teraz robić? Przecież się na tym nie znamy – mówi.

Słów krytyki nie szczędzi sołtys Rajczy Zbigniew Kopeć.

– W mojej ocenie to bardzo zły pomysł. Po pierwsze, nikt się sołtysów nie pytał, czy chcą szacować szkody. Po drugie, wskazanie sołtysów do komisji to takie wystawienie „chłopca do bicia”. Sołtysi, poza sprawowaniem tej funkcji, zazwyczaj pracują zawodowo. I tu powstaje problem, bo szkodę trzeba wycenić jak najszybciej, a nie zawsze pozwala na to czas. Jak zwykle w tym kraju najpierw ustala się prawo bez konsultacji, w tym przypadku z sołtysami, a dopiero potem zaczyna się szukać możliwości rozwiązania problemu. Przecież w Polsce jest wiele stowarzyszeń, w których działają sołtysi, ale nikt nie raczył się z nimi spotkać i porozmawiać, jak ten problem rozwiązać. Osobiście podpisałem oświadczenie w Urzędzie Gminy Rajcza, że nie wyrażam zgody na udział w komisji. Nikt mnie nie poinformował, jak miałyby wyglądać szkolenia i na jakich zasadach się odbywać. Nikt nie powiedział, kto pokryje moje koszty dojazdu na pole, gdzie jest szkoda, a takich wyjazdów może być sporo. Nie chcę, aby ktoś płacił mi za czas, który poświęcałbym na udział w komisjach, ale uważam, że za dojazd ktoś powinien zwracać koszty – mówi Zbigniew Kopeć.

WIELE WĄTPLIWOŚCI

Zdziwienia zmianą przepisów nie kryje sołtys Soblówki Barbara Rząca.

– Jest wiele wątpliwości. Czy mamy chodzić w teren i szacować? W jaki sposób to w ogóle robić? Skąd mamy wiedzieć, co i jak zrobić? – zastanawia się.

Podobne wątpliwości i pytania ma sołtys Ujsół Adam Kocoń. Wójt gminy Ujsoły Tadeusz Piętka mówi, że na terenie tej gminy w sprawie szkód było na razie tylko kilka zgłoszeń.

– Zdecydowaliśmy, że w teren pójdzie pracownik urzędu gminy z przedstawicielem koła łowieckiego. Co do sołtysów, to mamy informację, że Lasy Państwowe zorganizują dla nich odpowiednie szkolenia – mówi wójt Tadeusz Piętka.

Są jednak również głosy sołtysów, którzy uważają, że szacowanie nie jest aż takie trudne.

– Można się tego dość szybko nauczyć. W moim przypadku szacuję szkody od siedemnastu lat. Aby jeszcze bardziej ułatwić sobie zadanie, mam specjalną ściągę. To książka „Szkody łowieckie”, którą zakupiłem z własnych pieniędzy za 100 złotych – mówi sołtys Kamesznicy Dariusz Gołuch.

Na Żywiecczyźnie przeważają jednak głosy sołtysów oburzonych. W dodatku ostatnio czarę goryczy przelała wypowiedź ministra rolnictwa i rozwoju wsi Henryka Kowalczyka, który stwierdził, że kwestia wynagradzania sołtysów za ich pracę w komisjach ma zostać rozwiązana dopiero w drugim półroczu.

google_news