Wydarzenia Bielsko-Biała

Wyrok namieszał

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach wydał orzeczenie – długo oczekiwane zarówno w bielskim ratuszu, jak i przez mieszkańców dzielnicy Lipnik – w sprawie planu zagospodarowania przestrzennego dla tej dzielnicy Bielska-Białej. Sąd unieważnił dotychczasowy plan, lecz nie w całości, a jedynie w części. W efekcie wyrok namieszał jeszcze bardziej. Orzeczenie nie jest prawomocne i niewykluczone, że władze miasta się od niego odwołają.

Przypomnijmy. W 2012 roku Rada Miejska przyjęła plan przestrzennego zagospodarowania dla fragmentu Lipnika. Spory kawałek terenu przeznaczono pod działalność przemysłową. Do tej pory były to – i nadal są – pola uprawne, a właściwie w większości już nieużytki położone w pobliżu wysypiska śmieci. Takie działania planistyczne były zgodne z uchwalonym przez Radę Miasta już w 1999 roku, a znowelizowanym w 2012 studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego dla Bielska-Białej. Ani w czasie uchwalania studium, ani wtedy, gdy radni przyjmowali plan zagospodarowania, nikt z mieszkańców Lipnika nie protestował.

Widmo odszkodowań Problemy pojawiły się dopiero trzy lata później, gdy na jednej z działek ornych ruszyły prace ziemne. Prywatny inwestor, który kupił ten teren, rozpoczął wznoszenie kruszarni betonu. Oburzeni mieszkańcy zaczęli protestować. Władze miasta szybko zablokowały powstanie kruszarni. Jednak żądania oponentów szły – i idą – dalej. Mieszkańcy domagali się, mówiąc w uproszczeniu, zmiany planu zagospodarowania przestrzennego, tak aby terenom tym została przywrócona ich pierwotna funkcja. Na to z kolei zgodzić się nie chcą władze miasta. Gdyby bowiem do tego doszło, gmina mogłaby być zmuszona do wypłacenia gigantycznych, szacowanych na dziesiątki milionów złotych odszkodowań właścicielom gruntów. Salomonowe rozwiązanie W drodze negocjacji wybrano salomonowe rozwiązanie. Władze miasta przystąpiły do zmiany istniejącego planu tak, aby jego nowe zapisy uniemożliwiły prowadzenie na tym terenie działalności szczególnie uciążliwej dla otoczenia. Prace nad tym dokumentem idą pełną parą (choć niektórzy tempo to uznają za ślimacze) i procedura jego przyjęcia jest obecnie na etapie wystawienia projektu planu w ratuszu. Czyli wszyscy zainteresowani mogą się z nim zapoznać i wnieść ewentualne zastrzeżenia. Jest to już końcowy etap pracy nad dokumentem i jeśli wszystko pójdzie dobrze, Rada Miejska może go uchwalić jeszcze w tym roku.

To jednak nie koniec historii. Nie wszystkim oponentom było w smak takie rozwiązanie. Dlatego zwrócili się w ubiegłym roku o pomoc do wojewody śląskiego, który na ich wniosek złożył skargę do WSA. Wojewoda chciał, aby sąd uchylił uchwalony przez Radę Miejską w 2012 roku plan zagospodarowania dla tej dzielnicy z uwagi na jego niezgodności – w pewnym zakresie – ze studium uwarunkowań. Chodziło między innymi o trzy działki o łącznej powierzchni 3,4 hektara (stanowi to 2,1 procent powierzchni objętej zapisami planu). Wyspy bez planu Rozprawa w tej sprawie była kilkakrotnie odraczana. Ostatecznie sąd podzielił wątpliwości wojewody i uchylił plan dla znacznej części terenów nim objętych. W praktyce ostały się tylko jednostki planistyczne obejmujące teren składowiska odpadów i zabudowę mieszkalną. Zapisy dotyczące między innymi obszaru strefy przemysłowej zostały unieważnione. Problem polega jednak na tym, iż teren, jaki po rozstrzygnięciu sądu nie jest teraz objęty planem zagospodarowania, jest większy od tego, jakiego dotyczą prace nad planem przygotowywanym właśnie w ratuszu. To oznacza, że w momencie, gdy dokument ten zostanie przez Radę przyjęty, w Lipniku pojawią się – niczym „wyspy” – pojedyncze działki nieobjęte żadnym planem zagospodarowania. Będzie mogło na nich powstać dosłownie wszystko, w tym kolejne budynki mieszkalne, i to nawet w bliskim sąsiedztwie składowiska odpadów, a także zakłady przemysłowe.

Na razie władze miasta, jak wynika z wypowiedzi wiceprezydenta Przemysława Kamińskiego, nie podjęły jeszcze decyzji, co z tym fantem zrobić. Opcji do wyboru nie ma zbyt wiele. Ratusz może bowiem odwołać się od wyroku WSA licząc, że kolejne rozstrzygnięcie sądu będzie bardziej zbieżne z jego oczekiwaniami. Może także zaakceptować wyrok i przystąpić do sporządzania planu zagospodarowania dla wspomnianych „wysp”. Aby taki dokument powstał, potrzeba jednak kolejnych kilku lat. Oczywiście władze mogą też nic nie robić i w majestacie sądowego rozstrzygnięcia zezwolić inwestorom w Lipniku na wolnoamerykankę na nieobjętym planem obszarze…

Mieszkańcy dzielnicy – a przynajmniej ich część – nie dają za wygraną i domagają się obecnie od władz miasta, aby przystąpiły do prac nad zmianami w studium uwarunkowań. Chcą, by tereny w Lipniku, na których ten dokument dopuszcza działalność przemysłową, straciły taki status. Proponuje się, aby przeznaczyć je na cele rekreacyjne oraz pod zabudowę mieszkaniową.

google_news