Sport Cieszyn

Bieganie – prawie samo dobro. Anna Bodnar o swojej pasji

Fot. Anna Bodnar

Za nami 14. Cieszyński Fortuna Bieg, w którym najlepszą cieszynianką była Anna Bodnar. Jej koronnymi dystansami są te znacznie dłuższe. Odnotowała już spore sukcesy w maratonach i półmaratonach. Które z nich najbardziej ceni, jak się do nich przygotowuje, czym dla niej jest bieganie – o te i inne sprawy zapytał Annę Bodnar red. Michał Cichy.

– Po półmaratonie w Warszawie mówiła Pani o nadchodzących ważnych zawodach, o które to chodziło?

– Na pewno to Wings 4 Life, czyli bardzo medialny bieg charytatywny, rozgrywany na całym świecie.

– Rok temu uzyskała tam Pani bardzo dobry wynik.

– Byłam drugą kobietą w Polsce, a siódmą na świecie, przebiegając 47,3 km. Dla mnie to już bieg na dystansie Ultra, ale oczywiście długość tego biegu zależy od tego jak szybko biegniesz, gdyż za stawką jedzie samochód meta, doganiający zawodników. Trzeba więc przed nim uciekać, co jest specyficzną walką z samym sobą, bo im szybciej biegniemy, tym dystans się wydłuża.

– Na czym polega wymiar charytatywny Wings 4 Life?

– To globalna inicjatywa charytatywna, odbywająca się jednocześnie na całej kuli ziemskiej. Celem tego biegu jest zbieranie środków na wynalezienie metody leczenia przerwanego rdzenia kręgowego. Dla mnie ma on wymiar także sportowy.

– Wymaga to innych przygotowań niż do maratonu?

– Są one podobne, czyli trenuję do tych zawodów wytrzymałość, a niekoniecznie szybkość.

– Gdzie te zawody się odbywają?

– W Polsce każdego roku odbywają się w Poznaniu. Pakiety rozeszły się w jakieś 12 minut. Biegi flagowe (z samochodem) odbywają się na całym świecie w wielu lokalizacjach, ponadto organizator udostępnia również opcję biegu z aplikacją w telefonie.

– Który raz Pani wystartuje w czymś takim?

– Wystartuję drugi raz i pewnie ostatni. Preferuję dystans maratoński, szczególnie teraz, gdy z uwagi na wiek, jeszcze przez parę lat mam szanse poprawić swój „rekord życiowy”.

– Rozumiem, że jest Pani na fali wznoszącej?

– W jakimś stopniu, z racji tego, że późno zaczęłam biegać, jestem obecnie na fali wznoszącej. Jeżeli dziewczyny biegały od 20. roku życia, to wiadomo, że na tym etapie notują już spadek w stosunku do swoich osiągów z młodości. Ja zaczęłam 5 lat temu i cały czas jeszcze zaliczam wzrost formy. Mam jednak świadomość, że po 45. roku życia biologia się upomni i będzie trudniej. Im bliżej pięćdziesiątki, tym trudniej mi będzie utrzymać wypracowane tempa, co absolutnie nie oznacza, że zrezygnuję ze sportu.

– Na jakich dystansach najczęściej Pani startuje jeśli chodzi o zawody?

– Od kiedy wystartowałam pierwszy raz w maratonie, uznałam, że maraton jest i będzie moim głównym celem biegowym. Nie mogę powiedzieć, że biegam maratony najczęściej, bo „robię” je dwa w roku. W tym roku będzie to Wings 4 Life, na jesień Maraton Warszawski, gdzie chciałabym „złamać” 2h:50, a w zimie Maraton w Walencji. Maratonów „na wynik” nie można biegać częściej niż 2-3 w razy w roku, a na pewno nie w moim wieku, gdyż dużo wolniej się regeneruję.

– Dlaczego akurat maraton?

– Ogólnie biegam maraton relatywnie szybciej niż inne dystanse. Powinnam dużo szybciej biegać 5 czy 10 km, wolę biegać maraton, bo ta forma zmęczenia bardziej mi odpowiada. Jest to oczywiście kwestia predyspozycji, u mnie one przypadają na długie dystanse.

– Poza królewskim dystansem, inne również?

– W tym roku postawiłam na jakość, nie na ilość. Na przykład niedawny Półmaraton Warszawski, w którym startowało 13 tysięcy osób. Jednocześnie odbyły się tam Mistrzostwa Polski w Półmaratonie, w których też wzięłam udział zajmując 12. miejsce.

– W szeroko rozumianej okolicy Cieszyna, jakie biegi by Pani pochwaliła?

– Z racji lokalizacji mamy na Podbeskidziu sporo biegów górskich, jednakże ja preferuję te asfaltowe. W Cieszynie od lat dużym powodzeniem cieszy się Fortuna, w Bielsku-Białej – Bieg Fiata. W tym roku wezmę udział w cieszyńskim Fortuna Biegu, czysto treningowo i ze względu na to, że tu mieszkam. Bieg na dystansie 10 km nie jest moim ulubionym ze względu na rodzaj intensywności, a mój obecny trening zabiera szybkość na takim dystansie. Ciekawym biegiem w okresie letnim jest Cross Świętojański w Pogórzu, który darzę sentymentem, czy też Bieg na górę Żar, w którym w tym roku chciałabym wziąć udział.

– Jak Pani ocenia „Fortunę”?

– W Fortunie biegłam trzy razy. Pierwszy raz na początku swojej przygody biegowej, drugi raz w ubiegłym roku po kontuzji. Trasa jest dobra, płaska, prowadzi przez rekreacyjne tereny Cieszyna, po stronie polskiej i czeskiej, trasa jest częściowo zacieniona. Niestety zazwyczaj jest już bardzo ciepło, a organizm nie jest jeszcze przyzwyczajony do letnich temperatur. Organizacyjnie? Zmieniłabym kilka rzeczy. Na miejscu organizatora przeznaczyłabym środki na kontrole antydopingowe dla dwóch pierwszych mężczyzn i dwóch pierwszych kobiet, tak jak to miało miejsce w Półmaratonie w Tychach ’23, co zaowocowało złapaniem jednej osoby na dopingu. Zainwestowałabym w ładne statuetki dla najlepszych, zamiast wręczać brzydkie odpustowe „wazony”, które aż wstyd postawić na półce. Zachęciłabym finisherów i ich rodziny do zostania na rozdaniu nagród, robiąc losowanie na koniec imprezy.

– Jakieś inne biegi są jeszcze godne uwagi?

– Są w powiecie cieszyńskim niewielkie imprezy biegowe. Ja osobiście ubolewam nad tym, bo mamy tu fajne tereny, można by niejeden bieg zorganizować.

– Te fajne tereny to gdzie na przykład?

– Zamarski, Hażlach, Puńców, Dzięgielów.

– Gdyby ktoś tutaj w okolicy chciał po prostu pobiegać, bez zawodów, jakie trasy lub miejsca Pani poleca?

– W mieście najwygodniej, najbezpieczniej i chyba najsympatyczniej jest biegać w okolicach al. Łyska, po polskiej i czeskiej stronie. Mamy odnowiony stadion, ale na stadionie biega się raczej interwały. Tartan nie jest zdrowy dla stawów, a wykonuje się na nim tylko specyficzne zadania. Lepiej wybierać nieutwardzone ścieżki i zróżnicowany teren, dając ciału różne bodźce. Cywilizacja, niezdrowe a modne obuwie sprawiają, że jesteśmy dysfunkcyjni. Prowadzimy też siedzący tryb życia, w związku z czym każdy ruch jest dobry, choćby pójście na spacer, a chyba jest z tym problem. Młodzież jest „zasiedziała”, spędzając więcej czasu w telefonie niż na świeżym powietrzu – w ruchu.

– Które swoje osiągnięcia biegowe najbardziej Pani ceni?

– Dla mnie największym sukcesem jest za każdym razem poprawienie swojego osobistego rekordu na danym dystansie. W 2022 roku wygrałam Silesia Marathon (1. miejsce open kobiet). To był mój trzeci maraton w życiu. W 2023 roku byłam w nim druga, ale poprawiłam swój wynik o kilka minut. W roku 2022 byłam też drugą kobietą i pierwszą Polką na Cracovia Marathon. Za swój sukces uważam również zeszłoroczny start w Wings 4 Life i bycie drugą kobietą w Polsce. Tym bardziej, że wystartowałam tam krótko po długiej i bolesnej kontuzji.

– Jak wyglądają Pani treningi?

– Mam trenerkę Anię Halską, współpracujemy od samego początku niezmiennie. Owocem naszej współpracy jest mój szybki progres biegowy, z osoby niemającej przez większość życia ze sportem nic wspólnego stałam się dobrze biegającą kobietą, która pokochała sport i osiąga w nim sukcesy i to chyba mówi samo za siebie. Mam ułożony plan treningowy na cały tydzień. Z racji tego, że mam swoją firmę i pracuję dla siebie, mogę sporą część dnia ustawić pod sprawy związane z bieganiem. Trenuję głównie rano. Nie jestem w stanie biegać wieczorem, z wielu powodów. Wieczorem ewentualnie rower, taki jest mój biorytm. Muszę mieć plan, który układa też mnie i jest mi to potrzebne dla zdrowia psychicznego. Trenuję sześć razy w tygodniu. Oczywiście nie wszystkie treningi są trudne i mocne.

– Siłownia i inne tego typu miejsca również?

– Od jesieni do wiosny chodzę raz w tygodniu na siłownię, czasem jest ona łączona z bieganiem, ale nie zawsze. Są to dawkowane obciążenia od mniejszych jesienią, po większe przed wiosną. Trening biegowy uzupełniam rowerem, który jest dla mnie czymś relaksującym i przyspieszającym regenerację. Oczywiście nie mogę z nim przesadzić, gdyż kolejnego dnia nie wykonałabym treningów we właściwych tempach. Są to więc jakieś wybory i dbałość o priorytety. Coś trzeba poświęcić kosztem czegoś.

– A koszty finansowe są wyraźne?

– Bieganie to drogi sport, jeśli chce się trenować „na wynik”. Nie mam żadnych sponsorów, muszę sama zarobić na to wszystko. Suplementacja, zdrowe odżywianie – to wszystko kosztuje. Biegając ponad 100 km tygodniowo, ciężko jest, by coś się nie nadwyrężyło i wtedy wizyta u fizjoterapeuty jest czymś absolutnie koniecznym, by móc dalej trenować i nie tracić wypracowanej formy. Buty biegowe to również duży wydatek, a przy takim kilometrażu szybko się „kończą”. To kilka par w roku, przeciętny but treningowy zapewnia amortyzację na około 800 km, a startowy na 300 km. Starty, noclegi, dojazdy – to wszystko nie jest za darmo. Na to trzeba zarobić.

– Ile kilometrów przebiega Pani tygodniowo?

– Od 70 km w sezonie zimowym, po roztrenowaniu, do 120 km tygodniowo w sezonie przygotowawczym do maratonu.

– Wnioskuję z tej rozmowy, że bieganie zajmuje ważne miejsce w Pani życiu.

– Bardzo wysokie miejsce, bo ta sfera ma dla mnie duże znaczenie. Odkryłam je bardzo późno, ale sprawia mi niezmiernie dużo przyjemności, więcej niż wcześniejsze z moich pasji. Sport daje adrenalinę, której inne znane mi pasje nie dają, choć też są wartościowe. Można w nim rywalizować na zawodach, choć dla mnie to głównie rywalizacja z samą sobą. Mam wczytane tempo w wewnętrzny tempomat i jestem jakby sama na trasie.

– Czymś jeszcze jest bieganie dla Pani, oprócz pasji?

– Medytacją, czasem w którym mogę spokojnie pomyśleć o wielu sprawach, relaksem – pomimo zmęczenia, rozładowaniem złości na cały świat. Daje mi poczucie wolności, poczucie własnej wartości. Dzięki niemu rozładowuję emocje i czuję się pozytywniej nastawiona do świata. Nie irytują mnie te rzeczy, które wcześniej złościły. Mam w sobie więcej spokoju i pokory. Bieganie pozwoliło mi zrozumieć swoje ciało i je naprawić, bo w cywilizacyjnym pędzie zaniedbujemy wiele spraw. Oprócz tego, że czyści portfel, to samo dobro.

– Czyli warto się ruszać i warto mieć pasje?

– Pasje oczywiście warto mieć, a ruszać się tym bardziej.

– A jakie są inne Pani pasje?

– Kiedyś zajmowałam się fotografią, co było całym moim życiem, ale było to dawno temu, w początkach aparatów cyfrowych. Lubię malować, choć jest to raz do roku w okresie zimowym. Zawsze też były, są i będą psy w moim życiu. Lubię podróżować i chodzić po górach, ale na to ostatnie, z racji biegania, mało jest czasu i energii.

Anna Bodnar (42 lata) – mieszkanka Cieszyna, uprawiająca z sukcesami amatorsko biegi długodystansowe, m.in. siódma na świecie w biegu Wings 4 Life.

google_news